Przechodniu, idź powiedz Światu...

2010-08-01 16:02:11 Stanisław Barański

Ostatnie tygodnie lipca 1944 roku. Warszawa pogrążona niemal w chaosie spowodowanym paniczną ucieczką Niemców. Pozamykane niemieckie urzędy z pocztą włącznie, przestała wychodzić niemiecka prasa a polskie czasopisma podziemne można dostać bezpośrednio na ulicy, gdzie są jawnie kolportowane i czytane przez warszawiaków. Można w nich przeczytać m.in.o zamachu na Hitlera.

źródło:www.commons.wikipedia.org
źródło:www.commons.wikipedia.org
W kierunku zachodnim, przez miasto ciągną kolumny pobitych na froncie wschodnim żołnierzy Wehrmachtu, przedstawiają oni sobą opłakany widok; wychudzeni, zrezygnowani. Po torach ciągną nieprzerwane kolumny pociągów wyładowanych rannymi żołnierzami. Cywile niemieccy zamieszkujący Warszawę w pośpiechu opuszczają domy, całe niemieckie dzielnice się wyludniają. Dworce są pełne uciekających Niemców. "W przepełnionym tramwaju konduktor, który, chcąc dorobić na życie, sprzedawał‚ obok biletów - papierosy, mydło i kosmetyki, tak teraz zachęcał‚ pasażerów: "Panie i Panowie, spieszcie się, bo zwijamy i likwidujemy firmę" a publiczność wtórowała śmiechem i oklaskami".(1)
Od wschodniej strony Warszawy dobiega narastający huk dział. Ludzie przekazują sobie z ust do ust informację o radzieckich czołgach na przedpolach Warszawy. Nad miastem coraz częściej dochodzi do lotniczych pojedynków samolotów niemieckich i radzieckich. Radiostacja Kościuszki i radio Moskwa nadaje odezwy wzywające ludność Warszawy do powstania. Rosyjskie samoloty zrzucają ulotki wzywające Warszawę do zbrojnego oporu, 29 lipca na murach pojawia się "proklamacja podpisana przez "Czarnego", przywódcę politycznego Polskiej Armii Ludowej i przez jej komendanta, płk. J. Skokowskiego. Głosiła ona, że Delegat Rządu i Dowódca Armii Krajowej uciekli z Warszawy i wzywała ludność do walki z Niemcami i do podporządkowania się rozkazom podpisanych" (2).
Do bramy jednej z warszawskich kamienic wchodzi szczupłej budowy mężczyzna, w średnim wieku, wyprostowana sylwetka. Zagaduje go dozorca: "No panie szanowny, szwaby wiejom. Biorą po skórze. A czy ich tak puścimy na sucho bez wyrównania rachunku? Po kiego licha mieliśmy przez cztery lata tom podziemnom organizację?" (3).
Niepozorny człowiek, do którego dozorca powiedział te słowa to gen. Tadeusz Bór-Komorowski - dowódca Armii Krajowej, jeden z ludzi którzy w tych dniach o niczym innym nie myślą jak o sytuacji na froncie wschodnim, o powstaniu przeciwko okupantowi, powstaniu do którego Armia Krajowa przygotowuje się od kilku lat.
W Warszawie nie ma ani jednego człowieka, który by w ciągu ostatnich lat okupacji nie stracił kogoś bliskiego, nie ma ludzi, którzy by każdego dnia nie drżeli na głośne zawodzenie jadącej "budy" do kolejnej łapanki. Niejeden mur splamiony jest krwią z ulicznych egzekucji. Najczęstsze pytanie, które warszawiacy w tych dniach sobie zadają to: "kiedy?". Władysław Bartoszewski wspomina: "(...)Chcieliśmy przegnać tych, którzy tu przyszli. (...) Tak wiec to była sytuacja moralnie bardzo czysta, a psychologicznie budząca ogromną pobudliwość i solidarność ludzi". (4)
Z punktu widzenia politycznego sytuacja była bardziej skomplikowana. Po powstaniu Armii Krajowej w Wilnie czy we Lwowie, gdzie po paru dniach Rosjanie zabili czy też aresztowali dowódców lokalnych oddziałów AK i aresztowano też część żołnierzy, wiadomo było już na pewno, że intencje rosyjskie w stosunku do Polaków są złe. ZSRR nie uznawał polskiego rządu w Londynie. Mołotow - radziecki Minister Spraw Zagranicznych wraz ze Stalinem wielokrotnie na forum międzynarodowym oskarżali polską Armię Krajową o "nieaktywność" i "bierność" wobec niemieckiego okupanta, posuwając się nawet do sugestii współpracy z nim. Armia Krajowa była dla ZSRR bandą polskich faszystów, którzy zajmowali się głównie walką z polskimi komunistami i partyzantką sowiecką.
W depeszy nadanej do Londynu 14 lipca (Sztab Naczelnego Wodza otrzymał ją 8 sierpnia) zatytułowanej "Ocena położenia" gen. Tadeusz Bór-Komorowski pisał:
"Myślą przewodnią naszej ostatecznej walki jest:
a) zadokumentowanie przed światem naszego nieugiętego stanowiska wobec Niemców i niezłomnej woli walki z nimi,
b) wyrwanie Sowietom złośliwego atutu do zaliczania nas w poczet cichych sprzymierzeńców Niemiec lub nawet tylko neutralnych w stosunku do Niemców
c) wzięcie pod swe dowództwo tej części społeczeństwa, która jest żądna odwetu na Niemcach, a nie wchodzi w skład AK, celem skierowania jej na drogą dążeń „niepodległościowych i oderwania od czynników sowieckich".
Bezczynność AK w chwili wkraczania Sowietów na nasze ziemie nie byłaby równoznaczna z biernością Kraju. Inicjatywę do walki z Niemcami da w tym wypadku PPR i znaczny odłam społeczeństwa może się przyłączyć do tego ruchu. Wtedy faktycznie kraj poszedłby na współpracę z Sowietami niehamowaną. Sowiety nie zastałyby na naszych ziemiach AK posłusznej rządowi i Naczelnemu Wodzowi, lecz swych zwolenników witających ich chlebem i solą. Nie byłoby wtedy przeszkody, aby upozorować wolę narodu polskiego stworzenia 17 republiki sowieckiej.(...)
Dając Sowietom minimalną pomoc wojskową, stwarzamy im jednak trudność polityczną. AK podkreśla wolę narodu w dążeniach do niepodległości. Zmusza to Sowiety do łamania naszej woli siłą. (...)
Zdają sobie sprawę, że ujawnienie nasze może grozić wyniszczeniem najbardziej ideowego elementu w Polsce, lecz niszczenia tego nie będą mogły Sowiety przeprowadzić skrycie, a będzie musiał‚ nastąpić jawny gwałt, co może wywołać protest przyjaznych nam sojuszników." (5).
Z takimi to problemami zmagali przywódcy Armii Krajowej. Z jednej strony uciekający Niemcy, z drugiej strony nadchodząca ze strony wschodu "wolność pobrzękująca kajdanami. W końcu ludność Warszawy pałająca chęcią odwetu, coraz odważniej buntująca się przeciwko okupantowi, nie respektująca już jego zarządzeń" tak jak to o stawieniu się dnia 28 lipca o 8 rano 100 000 mężczyzn do robót fortyfikacyjnych - od rana czekało na nich kilkaset niemieckich ciężarówek, po paru godzinach oczekiwania odjechały puste.
31 lipca w godzinach wieczornych w domu przy ul. Pańskiej miejsce miała odprawa Komendy Głównej AK. O godzinie 17 zjawił się pułkownik Antoni Chruściel "Monter" - komendant Okręgu Warszawa - miasto z informacją, że "sowieckie oddziały pancerne wdarły się w przyczółek niemiecki, zdezorganizowały jego obronę i że Radość, Miłosna, Okuniew, Wołomin i Radzymin są już w rękach rosyjskich." (5)
W następstwie tych i innych informacji podjęto decyzję o rozpoczęciu walk w Warszawie. Godzina "W" została wyznaczona na 17.00 dnia 1 sierpnia.
1 sierpnia 1944 o godzinie 17.00 w Warszawie otworzyło się setki okien, posypały się z nich granaty, padły strzały na pozycje niemieckie. Z bram wysypali się młodzi mężczyźni z biało czerwonymi opaskami na prawym ramieniu. W rękach dzierżyli produkowane w konspiracyjnych warsztatach pistolety maszynowe "Sten", czy też wykopane, ukryte w 1939 roku karabiny, wielu miało w rękach tylko "filipinki" - konspiracyjnej produkcji granaty. Towarzyszyły im dziewczyny, z wojskowymi chlebakami z naszytym znakiem czerwonego krzyża, przewieszonymi przez ramię.
Do powstania od razu ochoczo przyłączyła się cała ludność Warszawy, organizując budowę barykad, zaopatrzenie w żywność i tysiące innych codziennych spraw. Na domach powiewały biało czerwone flagi. Warszawa czekała na tę chwilę od lat. Przez te kilka tygodni warszawiacy wiedzieli, że są wolni, są w wolnej Polsce. Nie wiedzieli jeszcze jaką cenę im przyjdzie za tę wolność zapłacić.
Strona niemiecka rzuciła przeciw powstańcom i ludności Warszawy najbrutalniejsze, najbardziej zdegenerowane oddziały. Dopuszczały się one bestialstw na każdym kroku. Rozstrzeliwanie ludności cywilnej, tysiące gwałtów tortury czy dobijanie rannych miało miejsce na porządku dziennym. Do walki przeciw powstańcom i ludności cywilnej (sic) posłano m.in. batalion złożony z przestępców pod dowództwem Oscara Dirlewangera - kryminalisty (przed wojną skazany za gwałt na 13-leniej dziewczynie), cieszącego się złą sławą sadysty. To oni wsławili się rzezią Woli w kilka dni mordując wg niektórych źródeł "nawet do 60 000 cywilów". Nie była to wyrównana walka, nie tylko w kontekście uzbrojenia ale też w kontekście przyjętych sposobów jej prowadzenia.
Często zadaje się dzisiaj pytanie o sens powstania. Myślę, że bardziej właściwym pytaniem nie jest to "czy powstanie miało sens" ale to czy my, współcześni jesteśmy w stanie to zrozumieć, biegnąc pomiędzy pracą a domem, gdzie czeka na nas ciepły obiad i telewizor z duża ilością kanałów, po drodze staczając walkę o zawartość koszyka na kółkach, obijając się pomiędzy półkami w markecie.
Bardzo trafnie podsumował‚ to ksiądz Twardowski w swoim wierszu "Piosenka o powstaniu"
"Powstanie chłopców pełne,
powstanie pełne snów...
I tamte pieśni rzewne,
i tamten pożar głów,
I ta naiwność wszędzie,
taka głupota w krąg...
I Polska, która wzejdzie
z serc tamtych, z tamtych rąk
Rozkazy niezaradne,
i wielkiej złudy moc,
I tamte panny ładne,
Idące na śmierć w noc.
I jeszcze tamte groby,
i tamtych Niemców śmiech
I jeszcze czas żałoby
Londynu straszny grzech...
Co było? Jak to było,
o matko, powiedz mi!
Co tliło się, co śniło
w te noce, w tamte dni?
Rozsądni to wyśmieją, nikt z mądrych temu rad.
O Jurku, co z nadzieją
na Starym Mieście padł.
O młode głowy chore!
O, po cóż wtedy szedł,
zaśmieją się wieczorem
spowici w ciepły pled.
Siostrzyczko, napleć wieńce
poległym pacierz mów...
Zostanie brat w piosence
z tą piękną tęczą snów."
Tymczasem powstańcy trwali nieugięcie, dając wyraz swojemu bohaterstwu, przywiązania do takich wartości jak patriotyzm. Wiedzieli, że jest sens stawiać opór złu. Wiedzieli jak cenną rzeczą jest wolność i tę cenę ponieśli, ponieśli tę cenę wszyscy mieszkańcy Warszawy. Nawet jeśli ta wolność miała się stać 45 lat później udziałem dopiero ich dzieci, ich wnuków.
Wspomina "Boruta" z batalionu "Zośka":
"(...)
Bury śmieje się.
- Patrzcie. Znów zapowiadają się Termopile. Będziemy ginęli po kolei i pisali swoją krwią na murze:
PRZECHODNIU, IDŹ, POWIEDZ WARSZAWIE,
TU LEŻĄ „JEJ SYNY, PRAWOM JEJ
DO OSTATNIEJ CHWILI POSłUSZNI GODZINY
- Musisz chyba najpierw wybudować jakiś mur, gdyż nie wiem, czy znalazłby go na Starówce - wtrąca wesoło Mały Jędrek.
- Pleciesz bzdury! Żachnęła się Iks. - Robicie z siebie bohaterów. Kipniesz, bracie, trawka na tobie wyrośnie, i po wszystkim. Za parę lat zapomni się, żeś kiedykolwiek żył. Nie zdążysz napisać, bo dostaniesz serią z erkaemu. Przyjdzie najwyżej twoja luba, spojrzy na rosnące na tobie pokrzywy i pójdzie sobie szukać drugiego" (6)
Słowa te padły w gruzach szpitala Jana Bożego na Starym Mieście. Gdzie żołnierze batalionu "Zośka" zaciekle bronili najpierw Szpitala a potem tego co z niego po kilku dniach niemieckiego natarcia zostało - jego gruzów. Wspomina dalej "Boruta":
"(...)
Chłopcy rozprostowują się, zmęczeni czterogodzinnym huraganem ognia. Oczy zwracają się na przedpole. Tam gdzie poległa dziś większość plutonu. Tylko niedobitki bronią jeszcze ruin tego budynku.
Zmierzch ogarnia podwórze. Tylko czasami padnie jeszcze granat, rozszczeka się krótką urywaną serią erkaem. Przedpole ogarnia martwa cisza. Nie słychać już żadnych głosów, nikogo nie widać. Pod murem rozwalonej kotłowni leży Mały Jędrek. Jego pierś przeszytą serią erkaemu pokrył ogromny skrzep krwi. Zwisa bezwładnie skrwawiona ręka. Nie zdążył napisać na murach kotłowni:
PRZECHODNIU, IDŹ, POWIEDZ WARSZAWIE" (7)
Przypisy:
1. Tadeusz Bór-Komorowski, Armia Podziemna, wydanie 8, s. 261.
2. Tamże, s. 266
3. Tamże, s 261.
4. Praca zbiorowa, Powstańcze epizody, dzieł" 63.
5. Tadeusz Bór-Komorowski, Armia Podziemna, wydanie 8, s. 250.
6. Tamże, s. 270.
7. Pamiętniki żołnierzy batalion "Zośka" pod redakcją Tadeusza Sumińskiego, wydanie 1, s. 323.
8. Tamże, s. 329.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować