Zdrowie

Rozbraja "tykające bomby" przy muzyce, "wchodzi" przez nogę do mózgu - wszystko to w kaliskim Okrąglaku. Kim jest profesor Maciej Szajner?

2022-12-05 07:30:00 wywiad niesponsorowany - Redakcja@Calisia.pl

Pisaliśmy niedawno na Calisia.pl  o współpracy kaliskiego Oddziału Udarowego z jednym z najbardziej cenionych specjalistów wśród neuroradiologów  - profesorem Maciejem Szajnerem z Lublina.  Dziś zachęcamy do bliższego poznania sylwetki Pana Profesora oraz szans jakie pojawiają się dzięki tej współpracy dla pacjentów z Kalisza i regionu.  Profesor Szajner jest jednym z największych autorytetów medycznych w Polsce i Europie w zakresie leczenia wewnątrznaczyniowego chorób naczyń mózgowych. Jest nie tylko wspaniałym fachowcem i dokonuje cudów wchodząc do mózgu przez tętnicę w nodze, ale robi to zazwyczaj słuchając ulubionego bluesa. Sam jest też muzykiem i od lat uprawia bluesa; razem z kolegami lekarzami gra w zespole, który koncertuje przy różnych okazjach. O te i inne doświadczenia z praktyki - zapytaliśmy Profesora Macieja Szajnera w wywiadzie udzielonym specjalnie dla portalu Calisia.pl 

Dr Marta Dziedzic i Prof. Maciej Szajner - fot. Calisia.pl
Dr Marta Dziedzic i Prof. Maciej Szajner - fot. Calisia.pl

Jak to się stało, że wykonuje Pan skomplikowane zabiegi endowaskularne w Szpitalu w Kaliszu?

Dwa lata temu Pani doktor Marta Dziedzic (ordynator Oddziału Udarowego Kaliskiego Szpitala) zadzwoniła do mnie z prośbą o konsultacje, co do leczenia udarów wewnątrzmózgowych. Zaczęliśmy od udarów. Udary są bardzo ciężką chorobą, na czasie, są czwartą najczęstszą przyczyną zgonów i wiążą się z ogromnym ryzykiem. Absolutnie pierwszoplanowa choroba, ale żeby wykonywać zabiegi potrzeba specjalistów na tym samym poziomie.  Taki serwis 24h - 7 dni w tygodniu udało się stworzyć w Kaliszu dzięki Pani doktor Dziedzic. 

To wyszkolony zespół specjalistów,  cały system dowozu chorych, oszczędzania czasu, tomografii komputerowej, opieki wewnątrzoddziałowej i anestezjologicznej. Chodzi o zabiegi multidyscyplinarne, bardzo skomplikowane i żeby to wszystko zadziało się w jednym miejscu i w jednym czasie - to musi się wszystko idealnie zgrać. Mamy wypracowane swoje standardy - rodzaj wojskowego drylu, gdzie wszyscy wzajemnie mamy zaufanie do swoich kompetencji i potrafimy współpracować. Nie ma miejsca na eksperymenty ani improwizację.

 


przeczytaj  także -->>

Czy wiesz, że kaliski Szpital specjalizuje się w najbardziej precyzyjnych zabiegach na naczyniach mózgu?  


Jak wygląda Pańska współpraca z kaliskim Szpitalem?

Przyjeżdżam do Kalisza raz /dwa razy w miesiącu. To zależy ilu pacjentów jest kwalifikowanych na moje zabiegi. Konsultacje odbywają się elektronicznie:  chorzy są przyjmowani na oddział neurologiczny, do mnie trafiają wyniki badań i opisy. Cała logistyka jest po stronie Pani Doktor Dziedzic - to ona jest tu absolutnie  kluczową postacią. Muszę podkreślić, że cały Oddział Udarowy - to jest jej osobista inicjatywa i zaangażowanie, spędza tu dnie i noce. Oczywiście wszystko to dzięki życzliwości Pana Dyrektora. Gdybym tu mieszkał - to pewnie byśmy razem pracowali, ale ponieważ jestem tylko dojeżdżający - to muszę i chcę docenić jej wysiłek. Pani Doktor Dziedzic codziennie ratuje ludzi, jej działalność jest czymś wyjątkowym. `To jest orka na ugorze, ale z dumą można powiedzieć, że udało się tutaj wypracować standard europejski.  

 

Co to znaczy standard europejski? 

Kaliski Szpital to w tej chwili miejsce, które posiada wszelkie  możliwości wykonywania  zabiegów endowaskularnych na normalnym, zachodnioeuropejskim  poziomie, nie odbiegającym w niczym od takich krajów jak Francja czy Niemcy. Kaliski Szpital ma europejskie standardy wykonywania tych skomplikowanych operacji na mózgu. 

To jest prawdopodobnie najlepszy moment żeby powiedzieć, że jestem dumny z osiągnięć Pani doktor Dziedzic. Osobiście jestem zachwycony, że mogę w tym szpitalu, w Kaliszu przeprowadzać operacje endowaskularne.

Gdzie w Polsce są ośrodki,  które świadczą podobne usługi na wysokim poziomie?

Jest  kilka takich ośrodków -  w Krakowie,  we Wrocławiu, w Poznaniu, w Szczecinie, w Rzeszowie  i oczywiście moim Lublinie, stąd pochodzę  i sam go budowałem.  W innych ośrodkach w Polsce na razie próbujmy, ale to nie jest ta skala,  co poziom na zachodzie. Na razie rządzi tym ...  raczej upodobanie danego lekarza.

A jak to wygląda w innych krajach? 

Obecnie jest coraz bardziej równomiernie - były duże różnice jeszcze naście lat temu, ale teraz właśnie poprzez ESMINT czyli European Society of Minimally Invasive Neurological Therapy standardy się powoli wyrównują;  właśnie tym zajmuje się od ponad 10 lat Towarzystwo, w Zarządzie którego  byłem przez ostatnie 8 lat. Myśląc paralelą kardiologów czy dentystów - bez względu na to, gdzie ktoś zachoruje - w Szwecji czy w Grecji, czy gdziekolwiek czyjś ząb będzie leczony - to wszędzie  bardzo podobną metodą, w bardzo podobnym czasie i w zbliżonych kosztach.

I na tym polega ta „wspólna medycyna”  tak zwana „evidence-base Medicine”,  która  opiera się  na pewnych założeniach ułatwiających lekarzom jednolite zasady diagnozowania i leczenia pacjentów bez względu na to, w jakim kraju się coś wydarzy.   

 

Czy umiejętości, które są Pana domeną "wykłada się" na uczelniach medycznych w Polsce?

Niestety nie - to jest całkiem dodatkowa umiejętność. Jeśli na przykład studenci poznańskiej uczelni mają zajęcia w Klinice, gdzie są wykonywane akurat te zabiegi - to mają kontakt, ale jeśli nie - to nie. Często przypadek decyzuje o tym, że student może podejrzeć jak robi się taki zabieg.

Bardzo ważne, aby sami pacjenci mieli świadomość, że jest coś takiego jak zabiegi endowaskularne przez żyłę do mózgu. Żeby zadawali pytania lekarzom. Przez wiele lat rozmawiam z pacjentami i widzę ich napięcia, sposób myślenia, i wiem, że to są mądrzy ludzie, mają dystans i odwagę zadać proste i jednoznaczne pytania lekarzom. Do zadawania takich pytań zachęcam. 

Proszę opisać jak przebiega taki typowy "zabieg przez nogę do mózgu"? 

Najczęściej operujemy tętniaki mózgu. To są „zabiegi” przede wszystkim multidyscyplinarne czyli uczestniczą w nim lekarze z conajmniej trzech specjalizacji czyli: anestezjolog - podający  znieczulenie ogólne, neurochirurg, który tego pacjenta kwalifikuje i stanowi zaplecze kliniczne dla zespołu fachowców, oraz ludzie tacy jak ja - czyli z dziedziny neuroradiologii zabiegowej. Wszyscy razem musimy się spotkać, przedyskutować,  znaleźć konsensus i wykonać tę operację.

Oczywiście jest to operacja przeznaczyniowa  czyli nie zostawia po  sobie śladu, dlatego umownie nazywamy ją zabiegiem. Ale trzeba pamiętać, że jest to poważna operacja na najbardziej wrażliwej części naszego organizmu - na mózgu.  Jeśli wszystko jest dobrze - to zazwyczaj pacjent po dwóch dniach idzie do domu bez śladu na swoim ciele. To bardzo ważne,  bo pacjenci bardzo szybko zaczynają normalnie funkcjonować, nie idą na żadne zwolnienia rehabilitacyjne, wracają błyskawicznie do siebie, do pracy, do życia - więc metoda jest bardzo dobra.

Ale w jaki sposób tętniaki są "unieszkodliwiane" podczas tej operacji? 

Historycznie najważniejszym i do dzisiaj stosowanym "koniem pociągowym" są tak zwane spirale odczepialne -  są to małe implanty w formie długich cienkich platynowych spiral, które pod kontrolą maszyny RTG wszczepia się dokładnie, bardzo precyzyjnie w worku tętniaka.  Zawsze chodzi o wyłączenie worka tętniaka z krwioobiegu,  który jest źródłem krwawienia z krążenia.  Zatem wszczepiamy  spirale, stenty wewnątrznaczyniowe i jest też  cała gama innych urządzeń mniej lub bardziej skomplikowanych.

Jakie inne problemy  w mózgu - oprócz tętniaków -  zdarza się Panu operować? 

Tętniaki są na pierwszym miejscu, bo zdarzają się najczęściej. Później wszelkiej „marki” naczyniaki mózgu, przetoki szyjno - jamiste, wszelkiego rodzaju przetoki opony twardej, które są dosyć częste i wrażliwe;  jest cała gama  schorzeń z układu nerwowego naczyń, wiązek, które dotyczą również rdzenia kręgowego.

Prawda jest taka, że jest ich mnóstwo, ale sprawa rozbija się o prawidłowe zrozumienie schorzenia, bo one wykazują bardzo dużą zmienność - szczególnie naczyniaki są praktycznie całkowicie inne jeden od drugiego, różnią się właściwie wszystkim.

Proszę sobie wyobrazić, że słowo „naczyniak” to tak, jak byśmy wzięli słowo „samochód”,  ale za każdym razem samochód jest inny. Owszem służy do jeżdżenia, ale ma inny dach, inne części, za każdym razem jest inny i tak samo jest tutaj. Po to, żeby leczyć takie schorzenia,  o tak wysokim stopniu zmienności - trzeba posłużyć się wyobraźnią i zrozumieniem tego, co się naprawdę dzieje.

To jest rzeczywiście bardzo trudne wyzwanie. Za każdym razem, kiedy widzę takie schorzenie muszę się mocno zastanowić, jak do niego podejść, bo nie ma żadnej rutyny, każdy jest całkowicie inny,  do każdego zabiegu trzeba się specjalnie przygotować.

Jak długo trwa taka operacja?

To wszystko zależy od warunków anatomicznych pacjenta, wieku, stanu zdrowia oraz od wielkości tętniaka bądź innego schorzenia naczyniowego. Ogólnie można powiedzieć, że te mniej skomplikowane trwają około godziny, a te bardziej skomplikowane  - mogą trwać do 3 godzin,  łącznie ze znieczuleniem. 

 

15 lat temu (2007r.) uczestniczył Pan w pierwszej na świecie embolizacji wewnątrzczaszkowego tętniaka olbrzymiego, co więcej była to Pańska autorska metoda. Co się zmieniło od tamtej pory, jakie metody obecnie się stosuje  ? 

Tak - to był tętniak o niespotykanych rozmiarach  - wielkości małej pomarańczy właściwie nie było wtedy metody, żeby go zaopatrzyć, ponieważ niechybnie prowadziłby do śmierci. Oczywiście - w ogóle wszystkie schorzenia naczyniowe mają charakter dynamiczny tzn. że one się nie zatrzymują, one cały czas się rozwijają aż do jakiegoś problemu - czyli do pęknięcia.

Wiadomo, że tego typu tętniak w trudnej lokalizacji - to była kwestia miesięcy żeby chora zginęła,  po prostu  nie było żadnych możliwości, żadnej innej alternatywy ani ze strony chirurgów, ani nikogo innego - po prostu niespotykanie wielki tętniak.  Istotą sprawy było to, aby wymyślić sposób na przejęcie kontroli nad takim schorzeniem, unieszkodliwić go, spowolnić jego rozwój, skierować jego wzrost w innym kierunku, tak żeby nie uciskał  ważnych struktur mózgowych.

Zastosowaliśmy wtedy metodę z wykorzystaniem materiału embolizacyjnego płynnego - znałem środek, którego użyłem i zobaczyłem w tym szansę.

To był bardzo ryzykowny proces, ale faktycznie wtedy to był jednorazowy „garnitur”, który był uszyty pod kątem tego konkretnego schorzenia. To nie jest metoda, którą bym polecał. To nie był eksperyment, ale działanie w celu ratowania życia człowieka.

 

A jak dziś - 15 lat później - można „zneutralizować” podobnej wielkości tętniaka? 

Cały czas  byłby z nim problem. Przez te 15 lat  nie doczekaliśmy się metod, które umożliwiałyby skuteczne i -  powiedzmy - bezpieczne zabezpieczenie  podobnej wielkości tętniaka.

To był wtedy jednorazowy „przypadek” - dziś nazywany sukcesem, ale to była „jazda po bandzie”,  nigdy potem nie stosowałem już tej metody, ale doświadczenie, które zyskałem - jest bezcenne. To mi dało bardzo dużo do myślenia, „weszło mi w ręce” i  wiem co z czym, ale nigdy więcej bym jej nie zalecał,  to było jednorazowe działanie. Nikt tego też po mnie nie powtórzył.

Gdzie się Pan tego wszystkiego nauczył? Jaka była Pańska droga zdobywania tak unikalnych umiejętności?

Moja skorupka nasiąkła kiedyś takimi naukami i przez 30 lat potwierdziłem zdanie swojego nauczyciela;  więc jest to zapewne sztafeta, w której biorę udział. Dobrze, że uwierzyłem mojemu mentorowi, który nauczył mnie tego wszystkiego. Uczyłem się od Francuza - profesora Jacques MORET’a w Paryżu, gdzie spędziłem kilka lat. Wygrałem stypendium rządu francuskiego i po prostu tam trafiłem.  Za pierwszym razem był to przypadek, ale za drugim razem już miałem zaproszenie i po prostu złożyłam papiery do rządu francuskiego, co w tamtych czasach było niezwykle  trudne do osiągnięcia. Udało się i i znowu pojechałem do Paryża w celu poważnego kształcenia. Cały czas był przy mnie Mentor, który pomógł mi wyregulować ostrość widzenia pewnych spraw, nauczył posługiwania się rozumem w tej dziedzinie tak, aby zbudować cały system filtrów postrzegania wartości i świata. 

Ma Pan w swoim życiorysie bardzo wiele zagranicznych staży, nagród, stypendiów. To były też pewnie ciekawe podróże?

Absolutnie tak - wszystkie wspominam bardzo ciepło. Prawie przez rok byłem w Oxfordzie, pracowałem też w Holandii na Uniwersytecie. Uwielbiam podróże i jestem otwarty na uczenie.  Może to banał, ale jakże prawdziwy: podróże kształcą, ale  tych, którzy są otwarci na kształcenie, bo jeżeli ktoś nie chce się wykształcić - to można go obwieźć milion razy po świecie i on wróci tutaj do schabowego, pół litra i pilota, i nic z tego nie będzie.

Natomiast ludzie podatni na kształcenie - uczą się nie tylko zawodu, ale też tolerancji i szacunku dla innych,  uczą się jakie wady i zalety posiada system czy kraj, w którym żyją.

Przeczytałam w jednym z wywiadów, że „zawsze operuje Pan słuchając ulubionej muzyki"? 

Tak - zdecydowanie to mi pasuje. Jestem człowiekiem zadaniowym i poradzę sobie też bez muzyki, ale gdy jest - to czuję się dużo lepiej, ale oczywiście wszyscy na sali operacyjnej muszą się zgodzić, bo komuś może to przeszkadzać. Ja jestem po stronie bluesa więc przy tej muzyce najbardziej lubię pracować. Kogo słucham podczas operacji? Jest wielu dobrych  wykonawców i zespołów grających bluesa. Najbardziej lubię  składanki bluesowe. Jeśli mam przy sobie Erica Claptona, Rolling Stones,  Dire Straits - to dodaje mi energii. Oczywiście muzyka nie może być w czasie operacji zbyt energetyczna więc moich ukochanych Zeppelinów nie mogę wrzucić. Jest jeszcze mnóstwo dobrej muzyki, której chętnie bym słuchał - choćby Coldplay...

Czy w kaliskim szpitalu też Pan operuje przy muzyce?

Na razie nie,  jeszcze nie pytałem,  ale musieliby się wszyscy zgodzić,  bo to nie jest tylko dla mnie, muzyka ma wpływ na dobrostan wszystkich. 

W moim zespole w Lublinie znakomicie się już w tej kwestii rozumiemy i w zależności od tego, jak jest pora roku czy pogoda - mój zespół wie jaką muzykę nastawić. Jak ma zadziałać - mocno czy swobodnie i spokojnie. To jest bardzo miłe, bo muzyka łączy ludzi.

Oprócz tego, że świetnie posługuje się Pan sprzętem  - to jest Pan także wirtuozem gitary i występuje Pan na scenie?

Tak - grałem w różnych lubelskich zespołach, a teraz z kolegami lekarzami z Warszawy  dajemy koncert raz na kwartał. Nie jest łatwo zgrać nasze grafiki, aby się spotkać w jednym miejscu i poćwiczyć. Teraz planujemy koncert w czerwcu 2023 we Wrocławiu na Zjeździe PLTR (Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego). Niedawno koncertowaliśmy w "Centrum Zarządzania Światem" w Warszawie.  Muzyka to jest część nas, nie ma żartów wszyscy uważamy ją za swoją tożsamość. Robimy to w tym samym składzie od 6 lat, i tylko perkusista nie jest lekarzem. 

Zapraszamy zatem na Koncerty w wykonaniu lekarzy precyzyjnych specjalności.

Bardzo dziękuję za rozmowę i Pańską obecność w Kaliszu. Chyba śmiało możemy powiedzieć, że nasze mózgi czują się dzięki Panu bardziej bezpieczne? Taki komfort psychiczny:)

Oczywiście wszystkim Czytelnikom Calisia.pl życzymy zdrowia i oby nie było potrzeby korzystania z usług Szpitala i Oddziału Udarowego, ale statystyka jest niestety nieubłagana - W Polsce co 6,5 minuty ktoś doznaje udaru mózgu, to trzecia, po chorobach serca i nowotworach, najczęstsza przyczyna śmierci i główny powód trwałej niepełnosprawności wśród dorosłych. Warto zapobiegać, a jak już się coś wydarzy – działać jak najszybciej. W kaliskim Szpitalu działa Telefon Udarowy, który uruchamia całą procedurę pomocy jeszcze zanim Pacjent przyjedzie do Szpitala.

Wywiad przeprowadziła Elżbieta Magnuszewska - Redaktor Naczelna Calisia.pl
 


 

Prof. dr hab. med. Maciej Szajner - neuroradiolog z Zakładu Radiologii Zabiegowej i Neuroradiologii PSK 4 w Lublinie, wieloletni członek zarządu European Society of Minimally Invasive Neurological Therapy (Członek Zarządu Europejskiego Towarzystwa Minimalnie Inwazyjnej Terapii Neurologicznej). 
Razem z dr med. Adamem Zapaśnikiem powołał do życia Sekcję Neuroradiologii Zabiegowej Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego; jest też  recenzentem ds. radiologii zabiegowej "Polish Jurnal of Radiology".
Od 1992 pracuje w Zakładzie Radiologii Zabiegowej i Neuroradiologii  oraz Akademii Medycznej w Lublinie. ul. Jaczewskiego 8.
NAGRODY
1994 - Prix Jacques Sauvgrain
1995 - Stypendium Fundacji "Pont Neuf" - Mme. Chirac
1997 - Stypendium Republiki Francuskiej
2002 - Grant Naukowy Fundacji Naukowej NATO
 
Odbyte szkolenia i kursy:
- od 20.09. do 15.10.1993. staż w Zakładzie Radiologii Rikshospitalet, dr. S. Bakke, dr A. Nokstad. Oslo, Norwegia.
- od 11.09. do 03.11.95. staż w Zakładzie Neuroradiologii Interwencyjnej w Hopital de Fondation Ophtalmologique de Rothschild, prof. J. Moreta. Paryż, Francja.
- od 28.04. do 09.05. 1997. staż w Zakładzie Radiologii Interwencyjnej, Service d'Imagrie Medicale, dr Flandroy, C.H.U. Lenny,. Belgia
- od 20.10.97 do 25.04.98. staż w Zakładzie Neuroradiologii Interwencyjnej w Hopital de Fondation Ophtalmologique de Rothschild, prof. J. Moreta. Paryż, Francja.
- od 01.07. do 14.07.2000. staż w Zakładzie Neuroradiologii Interwencyjnej w Hopital de Fondation Ophtalmologique de Rothschild, prof. J. Moreta. Paryż, Francja
- od 10.10. do 30.10.2000. szkolenie w Centrum Chirurgii Wewnątrznaczyniowej, Beth Israel, prof. A. Berensteina. Nowy Jork, USA
- od 08.07.2002 do 20.12.2002 stypendium kliniczne w University Department of Neuroradiology, Radcliffe Infirmary, Oxford, UK, Dr. James V. Byrne
- od 01.07.2009 do 31.06.2010 konsultant INR w Zakładzie Radiologii Interwencyjnej Szpitala Uniwersyteckiego UMCG w Groningen, Holandia

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować