Już w piatek spotkanie z Dawidem Jóźwiakiem: NURKIEM - ODKRYWCĄ

2014-04-13 20:30:00 Sylwia Kwiatkowska

O niesamowitych przygodach w głębinach morskich oraz odkryciach na miarę najlepszych odkrywców – będzie można posłuchać w najbliższy piątek 16 maja o godz. 18:30 do Cafe.Calisia.pl – Al.Wolności 6. Wstęp wolny. Organizatorami imprezy są Stowarzyszenie Polacy Dookoła Świata i Szkoła Żeglarstwa MORKA, które w ramach cyklicznych spotkań żeglarsko-podróżniczych zapraszają do Kalisza wyjątkowych gości.

fot. Foto: Dawid Jóźwiak
fot. Foto: Dawid Jóźwiak

Kim chciałeś zostać, kiedy byłeś mały?

Chciałem być kowbojem i piratem. Na pewno nie chciałem żyć w tej szarej rzeczywistości z okolic Podgórza, gdzie się wychowywałem. Bardzo lubiłem filmy przyrodnicze, plaże. Jako dziecko chorowałem na astmę, więc rodzice często wozili mnie nad morze. Wtedy bardzo polubiłem wodę.

Skąd się wziął pomysł na nurkowanie?

To los mną pokierował. Gdyby nie nagła choroba pewnie nigdy nie zanurzyłbym się głębiej pod wodę. Miałem trzydzieści kilka lat, dobrze prosperującą firmę i dobrze mi się wiodło. I nagle mój poukładany świat mi się zawalił. Najpierw wypadł mi z kręgosłupa jeden dysk, potem drugi i trzeci. Owładnął mną ogromny, paraliżujący ból, który nie pozwalał mi się samodzielnie poruszać. Straciłem czucie w prawej nodze. Zostałem praktycznie przykuty do łóżka i brałem najsilniejsze środki przeciwbólowe.

Czy to było następstwem jakiegoś urazu?

Nie, to było następstwem siedzącego trybu życia i nieuprawiania żadnego sportu!
Operacja kręgosłupa i żmudna rehabilitacja niestety nie przyniosła żadnej poprawy. Nadal nie mogłem chodzić i wciąż nie miałem czucia w nodze. Któregoś dnia koledzy zabrali mnie, a raczej zanieśli na basen przy ul. Łódzkiej. Wszedłem do wody i właściwie nie wiedziałem co ze sobą robić. Ból nadal dominował, ale po trochu zacząłem się kłaść na wodzie, a potem spokojnie, bardzo powoli pływać. Po wyjściu z wody okazało się, że wróciło mi czucie w jednym palcu. Wtedy podjąłem decyzję o porzuceniu tradycyjnej rehabilitacji i zacząłem codziennie uczęszczać na basen. Z każdym dniem zacząłem odzyskiwać czucie w kolejnych partiach nogi. To dla mnie było fenomenalne! Pewnego dnia przyszedłem na basen z laseczką, a wyszedłem zupełnie o własnych siłach! To był wówczas najpiękniejszy dzień mojego życia !

To wtedy zacząłeś myśleć o nurkowaniu?

Nie, to przyszło do mnie z zupełnie innej strony. Chciałem kupić maskę do nurkowania, ale nie dla siebie, tylko dla mojego chrześniaka. W sklepie ze sprzętem spotkałem nurków, którym opowiedziałem jak uleczyła mnie woda i to oni zaproponowali mi, żebym spróbował zanurkować. Od razu się zgodziłem, bo po jakimś czasie pływanie od ściany do ściany w basenie zaczęło być nudne.

Jakie były Twoje pierwsze odczucia dłuższego przebywania pod wodą?

To był stan przyjemnej nieważkości. Woda daje poczucie latania, daje wyciszenie z natłoku myśli i bieżących problemów, ale jednocześnie pozwala na spotkanie z samym sobą. Pozwala na głęboką refleksję i budzi uśpioną wrażliwość. Nurkowanie wyostrza zmysły, bo pod wodą dostrzega się takie szczegóły, które w innych warunkach nie zwróciłyby naszej uwagi. Nie bałem się wody i poczułem, że stała się ona dla mnie naturalnym środowiskiem i wiedziałem już, że bez wody nie przeżyję. Wróciła mi radość życia! Szybko załapałem podstawowe zasady nurkowania i zaczęły się pierwsze szkoleniowe wyjazdy do Egiptu. Ale kiedy miałem jechać tam samodzielnie, zupełnie turystycznie, znowu „padł” mi kręgosłup. Po wizycie w klinice w Łodzi i zastosowaniu tzw „blokady” do kręgosłupa wróciłem do basenu, gdzie pływałem 4 godziny dziennie. Pomogło, więc pojechałem na moje wczasy z nurkowaniem do Egiptu.

Czy już wtedy nurkowałeś z kamerą?

Właśnie wtedy po raz pierwszy zabrałem pożyczoną kamerę. I znów los się do mnie uśmiechnął, bo podczas podwodnego filmowania wypłynął wprost na mnie diugoń. To jest bardzo rzadki ssak z rzędu syren. Obok mnie pływał jakiś operator, któremu akurat zepsuła się kamera, więc chętnie podzieliłem się z nim moimi zdjęciami. Po jakimś czasie okazało się, że te właśnie zdjęcia ukazują się w różnych miejscach w internecie i nie tylko. Zacząłem dostawać zaproszenia na spotkania i zobaczyłem, że to może być nowy sposób na życie i zarabianie pieniędzy. Zresztą jak tu nie wierzyć w swoje szczęście, kiedy dokładnie rok po mojej operacji nurkowałem w Morzu Czerwonym, a wokół mnie pływały dzikie delfiny…

Zatem nie wróciłeś już do dobrze prosperującej firmy na stanowisko szefa?

Stanąłem przed wyborem: albo będę znów głównie siedział za biurkiem lub kierownicą, albo wybiorę świat. Złe wspomnienia związane z poprzednim trybem życia sprawiły, że nie kusiły mnie wysokie zarobki i luksusowe samochody, bo to kojarzyło mi się z chorobą i całym przebytym koszmarem. Nie chciałem wracać do szablonowych zachowań. Teraz chciałem zobaczyć świat, zobaczyć jak żyją ludzie nawet w najbiedniejszych dzielnicach miast. Firmę można stracić, ale tego co zobaczę nikt mi nie odbierze.

Nie bałeś się, że z takimi poglądami będziesz źle postrzegany? U nas raczej ceni się ludzi za to, co i ile posiadają, a nie kim są i jakie mają wnętrze.

Kompletnie mnie to nie obchodzi! Oczywiście chcę być ocenianym pod kątem mojej pracy, ale chce też ludziom pokazać inny świat! Nurkowanie nie jest sportem ekstremalnym, za jaki uchodzi w Polsce. To czysta rekreacja, która pozwala całkowicie oderwać się od szarej rzeczywistości, daje możliwość poznania innej przestrzeni. Poza tym ten błękit ciągnie! To jest magia! Jeśli ktoś po nurkowaniu ma podobne odczucia, już nigdy z tego nie zrezygnuje!

W Twoim przypadku, nurkowanie to nie tylko oglądanie podwodnego świata zwierząt i roślin, czyli tzw. nurkowanie rekreacyjne, ale także, a może przede wszystkim odkrycia archeologiczne, penetrowanie zatopionych wraków, czyli poszukiwanie skarbów…

Tak, ale do tego potrzebna jest gruntowna wiedza, gdzie szukać, czego i jak się z tym obchodzić. A po drugie, trzeba mieć prawo tam wejść. Żeby zobaczyć pod wodą na przykład stare legendarne wraki zdobyłem uprawnienia archeologa. Dla zwykłego nurka takie miejsca są niedostępne. Nie wolno niczego ruszać, ani zabierać spod wody. Mnie zafascynowało, że mogę być pierwszą osobą, która zagląda do zatopionego okrętu. To spotkanie oko w oko z historią. Dzięki temu, że spędzam pod wodą bardzo dużo czasu, potrafię odróżnić penetrując dno, co stworzyła natura, a co ludzka ręka. To pomaga w poszukiwaniach. A kiedy odkryjesz jedno, chcesz dokonywać następnych odkryć.

Z którego jesteś najbardziej dumny?

To była starannie przygotowana wyprawa w 2008 roku, w poszukiwaniu Schleswiga-Holsteina w wodach Bałtyku, pancernika, który ostrzelał Westerplatte, rozpoczynając tym samym II wojnę światową. Pracowaliśmy w ogromnym skupieniu i w przekonaniu, że robimy coś niezwykłego. Naszym zadaniem było zrobić zdjęciowo-filmową dokumentację wraku, aby pokazać w jakim stanie leży na dnie. Kiedy zobaczyliśmy wielkie niemieckie pociski, prawdopodobnie te same, z których strzelano w 1939 roku, mieliśmy wrażenie, że machina czasu przeniosła nas w przeszłość. Poczułem, że dotykam historii mojego kraju, która wciąż żyje na dnie morza i bardziej do mnie przemawia, niż eksponaty w muzeach. Do dziś pamiętam każdą filmowaną scenę, każdy zauważony szczegół. To było tak silne przeżycie, że musiałem się nim podzielić z kimś, dla kogo miało to takie samo znaczenie. I znalazłem… ostatniego westerplatczyka, który zgodził się ze mną spotkać. Kiedy obejrzał mój film – bardzo się wzruszył i opowiedział mi całą swoją wojenną historię związaną z Westerplatte. Poczułem się wyróżniony, ponieważ on nie udzielał już nikomu żadnych wywiadów. W tym temacie historia zatoczyła koło i zamknęła się. Dla mnie to był przełom w nurkowaniu, w myśleniu o historii, o ludziach związanych z wodą. Wiedziałem, że już nie zrezygnuję z nurkowania, a każde następne zanurzenie będzie miało określony cel i będzie poparte gruntowną wiedzą.

Zatem odkrycie Albańskich Pompei nie było przypadkowe.

To była inicjatywa śląskich nurków, którzy zaproponowali mi sfilmowanie przygotowanej przez nich sponsorowanej wyprawy do południowej Albanii w okolicy miasteczka Butrint, czyli miejsca położenia starożytnej osady zwanej Albańskimi Pompejami. Po zrobieniu zamówionego materiału namówiłem kolegów na poszukiwania w rejonie Butrintu, co wiązało się z załatwieniem odrębnego zezwolenia, ponieważ jest to teren Parku Narodowego, dodatkowo wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Przypadek sprawił, że Albańczycy nie mogli od kilku lat zlokalizować swojego zatopionego promu morskiego kursującego na grecką wyspę Korfu, zatem poprosiliśmy o możliwość podjęcia próby odnalezienia go. Otrzymaliśmy stosowny papier, ale nikt nie wierzył, że uda nam się znaleźć zgubę. Jakież było ich zdziwienie, kiedy jeszcze tego samego dnia wróciliśmy z materiałem filmowym z odnalezionego promu. Nagle wokół nas zrobiło się medialne zamieszanie i wszyscy byli zainteresowani moimi zdjęciami. Wtedy powiedziałem, że chętnie wszystko pokażę, ale w zamian proszę o pozwolenie na poszukiwanie zatopionego akweduktu w okolicach Butrint. Albańczycy się zgodzili i udało się! Po trzech godzinach nurkowania z balastem w dość płytkiej, mało przejrzystej wodzie, gdzie bardzo silny prąd zrywał nam maski z twarzy, trafiliśmy na ruiny ciągu wodnego datowanego na II, III wiek przed naszą erą. I to była prawdziwa sensacja!

Ale okazuje się, że nie trzeba pływać po odległych morzach i oceanach, żeby odnajdywać takie skarby. Wystarczy zanurkować w głąb polskich jezior, nawet takich, które uznawane są za miejsca rekreacyjne, nad którymi wypoczywają letnicy. Takim jeziorem kryjącym w sobie podwodne tajemnice okazał się być zbiornik w Ślesinie.

Na środku tego jeziora znajduje się owiana legendą wyspa Klary. Burmistrz Ślesina poprosił nas o spenetrowanie dna w poszukiwaniu dawnej osady, która pojawiała się tu i ówdzie w opisach w starych księgach. Tym razem nie mieliśmy żadnych map, ani wiedzy historycznej. Byłem dość sceptycznie nastawiony do tej akcji, jednak po zanurkowaniu okazało się, że najpierw natrafiliśmy na szczątki starego mostu, potem łódek tzw. dłubanek, wreszcie na fragmenty zabudowań. A z zamulonego i mocno porośniętego dna wystawał piękny ceramiczny dzban. Podejrzenia o zatopionej osadzie potwierdziły się i teraz nad tym bezcennym znaleziskiem pracują archeologowie z Torunia. Okazuje się, że jeziora z tego rejonu nie są dokładnie spenetrowane i kryją w sobie jeszcze dużo takich znalezisk. Pewnie będę miał co robić…

Dokąd wybierasz się w najbliższym czasie na nurkowanie?
Chłopak z kaliskiego Podgórza, któremu woda przywróciła zdrowie i pozwoliła odnaleźć życiową pasję. Dziś podróżuje po całym świecie i odkrywa zatopione w głębinach morskich światowe relikty przeszłości…

W najbliższych planach mam wody Turcji, których jeszcze nie poznałem. Mam tam zamiar m. in. zanurkować w miejsce zatopienia starożytnego wraku, który leży na głębokości około 60 metrów. Będę przygotowywał materiały filmowe na zlecenie, więc zabieram kamery, a przy okazji spróbuję czegoś samodzielnie poszukać…
Spłacam dług wdzięczności wodzie – ona kiedyś pomogła mnie, a ja teraz wyciągam jej zapomniane skarby na światło dzienne…

Rozmawiała: Sylwia Kwiatkowska

Już dziś zapraszamy Państwa na spotkanie na żywo z Dawidem Jóźwiakiem i jego wyprawami – 16 maja o godz. 18:30 do Cafe.Calisia.pl – Al.Wolności 6. Wstęp wolny. Organizatorami imprezy będą Stowarzyszenie Polacy Dookoła Świata i Szkoła Żeglarstwa MORKA, które w ramach cyklicznych spotkań żeglarsko-podróżniczych zapraszają do Kalisza wyjątkowych gości.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować