Rozchodzone historie rodzinne - zwycięski artykuł w konkursie "Skuter za artykuł"

2011-10-08 20:00:54 Kasia Strzyż

Kalisz jest najstarszym miastem w Polsce, ale nie wszyscy wiedzą, że to nie jedyny wiekowy rekord grodu nad Prosną. Nawet ci, którzy każdego roku 19 sierpnia w popołudniowych godzinach zapełniają krawężniki, mogą nie zdawać sobie sprawy z tego, że są świadkami kilkuwiekowej historii. Także tym, którzy w tym czasie śmiało maszerują środkiem kaliskich ulic, co krok obdarowywani przez bliskich naręczami kwiatów, może umykać fakt, iż są uczestnikami tejże historii. Historii, która nieprzerwanie trwa od prawie czterech wieków. Nie znajdziemy tam czarnej dziury wymuszonej przez wojny czy totalitaryzm.

Kasia Strzyż
Kasia Strzyż
Dlaczego tak się stało, trudno stwierdzić. Może to siła, determinacja i przede wszystkim wiara, które mocno zakorzeniły się w kaliszanach już dawno temu? Bo żeby zdzierać nie tylko ostatnie sandały, ale także własne stopy, trzeba być człowiekiem silnym. Ale żeby robić to dla Boga, trzeba być również człowiekiem wierzącym. Muszę jednak najpierw wyjaśnić zupełnie niewtajemniczonym to, o czym piszę. Mowa tutaj jest o Kaliskiej Pieszej Pielgrzymce na Jasną Górę. Pielgrzymce, która wędrując od 374 lat, mocno wpisała się w to, co nazywamy Kościołem pielgrzymującym. I chociaż ciągle się ona zmienia, jak zmienia się otaczający świat, to przecież jest tą samą wspólnotą wiary, która rodzi się w konkretnym miejscu – w Kaliszu, ale idąc na Jasną Górę pokazuje, że tęskni za Niebem.
Nie wiem, jak wyglądała droga ludzi, którzy podjęli ją w pierwszej połowie XVII wieku. Czy przeważali tam mężczyźni czy raczej więcej było kobiet? Czy pozwalano wędrować dzieciom? Ilu pielgrzymów decydowało się na ten trud? Jakie pieśni dominowały? Czy może pielgrzymom towarzyszyła przede wszystkim modlitwa? Być może na niektóre pytania odpowiedzi znają materiały historyczne, których w tym momencie nie znam. Jednakże historia to przede wszystkim doświadczenia poszczególnych ludzi, a najżywsza historia jest obecna w rodzinnych opowieściach. Dzieje się tak, gdyż jej uczestnikami są nasi najbliżsi, z którymi wiążą nas nierozerwalne więzy DNA. Winę tutaj także ponosi szacunek dla tych, których nie zdążyliśmy poznać, gdyż nieco rozminęliśmy się z nimi na przełomie pokoleń.
Być może to wszystko brzmi nieco enigmatycznie, ale jest bardzo proste. Zostało mi dane poznać kawałek historii kaliskiego pielgrzymowania właśnie dzięki rodzinnym opowieściom, a także przez własne doświadczenie.
Prababcia Kasia
Pierwszą osobą w mojej rodzinie, która wybrała się na pielgrzymkę, była moja prababcia Kasia urodzona w 1897 r. Nie wiadomo dokładnie, kiedy zdecydowała się wyruszyć na szlak, ale nastąpiło to w dość wczesnej dorosłości. Jak to wówczas wyglądało? Pątnicy szli czwórkami lub szóstkami, trzymając się pod ręce. Było to motywowane tym, iż nieśli na plecach „tobołki” z całym ekwipunkiem. Oczywiście nie były to plecaki ze stelażem znanej sportowej marki. Raczej były to wytwory dziś popularnie nazywane hand-made (i pomyśleć, że to, co teraz jest trendy, kiedyś było normą). Zatem jakieś worki na paskach wykonanych według własnej pomysłowości nie mogły być oszałamiająco wygodne. Na szczęście kobiety wówczas były nieco mniej wymagające. Wystarczyły im dwie sukienki – jedna „na drogę” i jedna „po Częstochowie”, gdzie suszyła się wyprana sukienka z drogi, by kobieta miała w czym wrócić do domu. Nie wiem, jak radzili sobie w tych warunkach mężczyźni, ale można się domyślać, że podobnie.
Prababcia zmarła w 1942 r. Na pewno ostatnie dwa lata przed śmiercią nie wyruszyła już na pielgrzymi szlak, ale pomimo toczącej się dookoła wojny, pielgrzymi przemierzali w małych grupkach wyznaczone kilometry.
Babcia Zosia
W pielgrzymowanie nasza rodzina ponownie włączyła się w 1951 r. za sprawą mojej babci Zosi, która miała wtedy 26 lat. Mogłaby zapewne pielgrzymować już wcześniej, ale jej własna mama nigdy nie chciała jej ze sobą zabrać. Powodem była zapewne troska. Sama zainteresowana również obawiała się ciężkiej drogi. Kilka lat po śmierci mojej prababci, przyśniła się ona babci i dając jej chałkę i 20 zł, powiedziała „Idź, z tym dojdziesz”. Zapewnienie okazało się na tyle mocne, że wystarczyło, by na pieszo trasę Kalisz – Częstochowa – Kalisz babcia pokonała 55 razy. W tym czasie na oczach babci zmieniała się pielgrzymka kaliska, którą początkowo stanowiła jedna grupa, wyruszająca z kościoła św. Józefa. Był to czas, kiedy pielgrzymi mogli korzystać z udogodnienia, jakim był wóz konny, na który ładowano bagaże i ewentualnie kogoś, kto był skrajnie pozbawiony sił. Oczywiście konie nie zawsze dawały sobie radę na piaszczystych drogach i niekiedy koła wozu tonęły w piachu. Pielgrzymi siłą mięśni własnych przywracali sytuację do normy i szli dalej, często pomagając pracującym w polu rolnikom, co zdarzało się już wcześniej.
Niestety ciężkie warunki nie zawsze były największą trudnością. Problem stanowiła także panująca wówczas władza, która w latach 1960, 1961 i 1963 zakazała kaliszanom pielgrzymowania. Oczywiście zakazom tym towarzyszyły oficjalne powody. W roku 1960 powodem była susza i zaistniała obawa, że zostanie podpalone siano na polach. Rok później z powodu powodzi były pozrywane mosty. Wprawdzie kaliscy pielgrzymi przechodzili przez jeden most, który miał się całkiem dobrze, ale zakaz wydano. Natomiast rok 1963 przyniósł epidemię ospy i zagrożenie jej przeniesienia. Kaliszanie jednak nie zamierzali podporządkowywać się władzom i mimo wydanych postanowień, zmierzali na Jasną Górę. By uniknąć niepożądanych kontaktów z milicją, bywali ukrywani przez gospodarzy w stodołach. Gdy jednak już do takich spotkań dochodziło, czasami pojedyncze osoby rezygnowały, ale większość szła dalej, choć często rozbita na mniejsze grupki. Jednostki zdeterminowane zostawały obdarowane niewysokimi mandatami, na które zrzucała się reszta pielgrzymów. I w tym miejscu poczucie humoru mojej babci wkomponowuje się w historię PRL-u. Okazuje się, że już wówczas oprócz pobożności pielgrzymce towarzyszyła także zwykła, ludzka radość życia. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, co się stało? Rok 1963, pielgrzymi wchodzą do miejscowości Opatów, gdzie po jednej stronie ulicy stoi kościół, a po drugiej Urząd Stanu Cywilnego. Moja babcia wpada na genialny pomysł, by młodzież ustawiła się w pary, w celu zawarcia małżeństwa. Ludzie podchwytują pomysł (do dziś się zastanawiam, jak to się stało) i tworzy się odpowiedni szyk. Niestety grupa ma swojego „przyjaciela” i strażnicy publicznego porządku szybko dowiadują się o całej akcji. Dwie osoby (w tym moja babcia) dostają grzywnę po 4500 zł. Tej kwoty pielgrzymi nie mają możliwości zebrać, co będzie miało swoje dalsze konsekwencje po pielgrzymce - w postaci kolegium (na którym towarzyszyli babci pielgrzymi) i trzymiesięcznej „odsiadki” w kaliskim więzieniu za… zakłócanie ruchu drogowego . Zanim to jednak nastąpi, przed pielgrzymami jest cel – Częstochowa.
W tych latach pielgrzymów witał na Jasnej Górze kard. Stefan Wyszyński, ale mało kto wie, jak ważna była dla niego kaliska pielgrzymka. Kardynałowi „najbardziej leżał na sercu Kalisz, który był jak dzika zwierzyna goniony po lasach”. Jak wspomina babcia, „tak bardzo po tych lasach gonieni nie byli”, zwłaszcza gdy w obronie pielgrzymów występowali mieszkańcy np. w Brzezinach, gdzie na spotkanie z milicją wyszła cała wieś uzbrojona w cepy. Ale i tak w ciągu tych kilku dni drogi łapanki się zdarzały.
W tym czasie na pielgrzymkowy szlak wprowadzane były po kolei wszystkie dzieci mojej babci, ale konsekwentnie żadne z nich nie było zabierane w drogę przed I Komunią św. W kolejnych latach zaczyna pielgrzymować grupa z kościoła katedralnego, a z biegiem czasu coraz więcej parafii (także spoza Kalisza) decyduje się na organizowanie własnych grup. Na wiele lat moja babcia wiąże się jednak z biało-czerwoną grupą franciszkańską.
Ja, Kasia
Jest rok 1998, kiedy moja babcia podejmuje niezwykle trudną decyzję – postanawia zabrać mnie na pielgrzymkę. Grozą ją to niemałą napełnia, gdyż jestem dzieckiem mocno cherlawym jak na swoje 12 lat i zdecydowanie za bardzo roztrzepanym. Ale nie może się już dłużej opierać moim prośbom, błaganiom, a nawet potokom łez. Decyzja jest o tyle łatwiejsza, że już od lat pielgrzymce towarzyszą samochody bagażowe, służby medyczne, a także popularna „trupiara” (nie, nie jest to karawan, ale autobus dla niedomagających). W drodze okazuje się jednak, że pomoc lekarska nie jest mi potrzebna. Dzięki temu, chociaż stwarzam niekiedy kłopoty wychowawcze, w kolejnych latach babcia nie przeżywa rozterek, czy zabrać mnie ze sobą. Staje się to najzupełniej naturalne. W ciągu 10 lat wspólnego pielgrzymowania powoli role się odwracają i to ja ogarniam coraz więcej spraw socjalno-bytowych. W ostatnich latach wędrujemy w grupie purpurowej, która powstała przy naszej parafii św. Rodziny. Aż do roku 2008, kiedy babcia odchodzi na pielgrzymkową emeryturę.
Brak toi-toi-ów związany z nieustannym poszukiwaniem wychodków na postojach, a także pyszna zupa gotowana w pielgrzymkowej kuchni zamiast zupek w proszku – to moje pierwsze obrazy pielgrzymki od strony technicznej. Z czasem pojawiają się nowe udogodnienia, ale zmienia się także strona duchowa. Pojawiają się czuwania w miejscowościach noclegowych, adoracje po Mszy św. czy ostatnio zabieranie Pana Jezusa Eucharystycznego, by towarzyszył w drodze chociaż na jednym etapie pielgrzymowania. Niezmienna jest jednak Ta, do której wszyscy idziemy – Maryja. I chociaż idziemy nieco inaczej, to jest jakaś siła przyciągania w Niej, że chce się porzucać wygodne, cywilizowane życie na rzecz zrywania się o świcie z twardej podłogi i wydeptywania kilometrów bez względu na kaprysy pogody. I niezmienny jest św. Józef, do którego wracamy, co także wyróżnia kaliską pielgrzymkę.
Pielgrzymowanie ma wiele aspektów zarówno w wymiarze duchowym jak i ludzkim, ale przede wszystkim to czas budowania relacji z Bogiem i z drugim człowiekiem – idącym obok nas, przyjmującym nas na postoju czy noclegu i czekającym na nas w domu, w Kaliszu. I tak dzieje się już od 374 lat.
-----------------
Inne konkursowe artykuły, na które możesz zagłosować - tutaj >>>

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować