Mateusz Wojciechowski z Kalisza: gimnazjalista – wędkarz z pasją

Co sprawia, że zdobywa puchary i dyplomy? Głównie fakt, że wędkuje całym sercem. Każda kolejna wygrana sprawia mu ogromna radość, ale nigdy się nie przechwala. Jego szczery uśmiech udziela się wszystkim, zawsze skromny i gotowy wstać o 3.00 rano, żeby łowić ryby – taki jest Mateusz Wojciechowski. Przeczytajmy co mówi o sobie i swej pasji.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z wędkowaniem?

Mateusz: Dzięki rodzinie. Na ryby, trzy lata temu, pojechałem z tatą i wujkami. Pożyczyli mi sprzęt, pokazali jak łowić. Wtedy pierwszy raz złowiłem sam czterokilogramowego jesiotra. Wujkowie bardzo mi zazdrościli :) Celowo nie pomogli mi przy wyciąganiu ryby. Teraz już wiem dlaczego. Chcieli, aby od początku, do końca był to mój sukces. Rzeczywiście, dało mi to chęć do dalszych połowów. Zacząłem kompletować sprzęt, jeździć na łowiska i coraz bardziej mi się to spodobało. Obecnie łowię pod okiem trenera Winicjusza Przybyły, który poświęca mi dużo czasu i uczy nowych rzeczy.

To był Twój pierwszy sukces, ale nie jedyny. Opowiedz o swoich osiągnięciach.

Mateusz: Ostatnio, 13 kwietnia, brałem udział w Zawodach o Puchar Aleksandra Wieczorka – zdobyłem główna nagrodę. Złowiłem, łącznie podczas tych zawodów, 1350 gramów ryb.

Podkreślając Twój sukces, dla porównania, trzeba dodać, że drugi zawodnik złowił 275 gramów. Inne osiągnięcia?

Mateusz: Dzień wcześniej, 12 kwietnia, wygrałem Mistrzostwa Koła PZW przy WSK. To powtórka sukcesu, w ubiegłem roku zwyciężyłem w tych samych zawodach. Natomiast w klasyfikacji generalnej koła za sezon 2013 wywalczyłem trzecie miejsce.

Jak przygotowujesz się do zawodów?

Mateusz: Sprawdzam na bieżąco jakość sprzętu i przygotowuję odpowiednią zanętę, tzn. zawsze musi być świeża ochotka i dobrze dobrany aromat, żeby zwabić rybę.

Oprócz wędkowania grasz w kaliskiej drużynie piłkarskiej, chodzisz na lekcje angielskiego i oczywiście jesteś uczniem. Wystarcza na to wszystko czasu?

Mateusz: Udaje mi się to pogodzić. Codziennie mam inne zajęcia. Czasami brakuje wolnego czasu, ale jeśli jest, to właśnie lubię go spędzać nad wodą. Jeżeli tylko są odpowiednie warunki i mam z kim pojechać.

A komputer, telewizor? Nie marnujesz przed nimi czasu?

Mateusz: Nie spędzam całych dni przed telewizorem, ale lubię pograć w różne gry i posiedzieć przed laptopem. Jednak TV to nie moje okno na świat. Jeżdżę też z kolegami na wycieczki rowerowe, gram w piłkę.

Co jest najtrudniejsze w wędkowaniu? Utrzymanie 9,5 metrowej tyczki nie jest proste i do tego trzeba być bardzo długo skupionym i opanowanym.

Najtrudniejsze jest przygotowanie się od strony technicznej: wiązanie zestawów, przyszykowanie podestu, mieszanie zanęt itp. Nie myślę o tym, że będę musiał być spokojny i skupiony, to jakoś samo przychodzi w trakcie łowienia.

Sam kupujesz swój sprzęt. Skąd masz na to środki?

Mateusz: Wiadomo, nie pracuję. Zbieram pieniądze, które dostaje na urodziny, imieniny, albo inne okazje. Nie są to wielkie kwoty, ale bardzo się ze wszystkiego cieszę. Odkładam długo gotówkę, aż jestem w stanie kupić sobie swoją wędkę, albo inne potrzebne akcesoria. To drogi sprzęt, więc musi upłynąć sporo czasu, zanim mogę coś kupić, ale warto zbierać. Czasami wydam pieniądze na coś innego, jednak nie marnuję ich na głupoty, inwestuje w swoje hobby.

Czego można Ci życzyć?

Nie wiem… powodzenia, tak w ogóle i na zawodach.