Człowiek, który nie sprzedał siebie

2011-11-17 16:55:08 Agnieszka Kubicka

Charyzmatyczny, wierny swoim zasadom i samemu sobie - Mietek Szcześniak opowiadał dziś w Kaliszu, podczas spotkania z dziennikarzami o swojej przygodzie z nową płytą – „Signs”, a także o życiu, odkrywaniu jego uroków – tych mniej i bardziej kolorowych i tego, co prowadzi człowieka do prawdziwego spełnienia.

Muzyk zaczął swoją wypowiedź od przesłania
Trzeba cywilnej odwagi, trzeba iść wbrew temu, co jest dookoła, bo inaczej człowiek stanie się jak to, czego nie lubi. Nie ma powodu, dla którego nie trzeba by było iść za głosem serca. Każdy kiedyś zaczyna. Zawsze zaczyna się od pierwszego kroku. Wszytko w życiu. Każdą fortunę, każdy wynalazek. Przy tym wiele osób będzie przeciwko rzeczom, które nie są łatwo przyswajalne. Ludzie często chcąc coś tworzyć, działać muszą zmagać się nie tylko z sobą, swoimi ograniczeniami, ale także z tymi, którzy są tzw. „hiobowymi” przyjaciółmi.
Mieczysław Szcześniak mówił także o swojej najnowszej płycie „Signs”
Ta płyta jest wynikiem myślenia, o którym mówiłem wcześniej. Wynikiem tego, że nie byłem obojętny na dźwięki i na własne wybory, a pokus było dużo. Gdybym kiedyś, po Sopocie, poszedł za głosem tych, którzy chcieli ze mnie zrobić taką „gwiazdkę” jak Sandra, to dzisiaj nie spotkalibyśmy się. Miałbym mnóstwo pieniędzy, mieszkał w willi nad Morzem Śródziemnym. Muszę powiedzieć, że nie żałuję. Kiedy miałem kilkanaście lat, chodząc po Kaliszu marzyłem, żeby nagrać taką płytę. Ona jest dowodem na to, że marzenia się spełniają. Gdybym nie marzył i nie był wierny samemu sobie, ta płyta nigdy by nie powstała. Nie nagrywałbym rzeczy, które były mało popularne i które skazały mnie na banicję medialną. Te rzeczy jednak usłyszeli Amerykanie, one im się bardzo spodobały i zaczęli ze mną współpracować, za co jestem wdzięczny swojej krnąbrności.
Na płycie „Signs” jest jeden polskojęzyczny utwór, do którego teledysk powstawał w Kaliszu. To ukłon w kierunku rodzinnego miasta. Co na to Amerykanie?
Jeden projekt po polsku powstał specjalnie po to, żeby dać wyraz mojej polskości, ponieważ ja wszystko lubię robić po polsku. To że płyta jest w języku angielskim wynika z bardzo prostego powodu. Wendy Waldman, która ją ze mną współtworzyła mówi po hiszpańsku a ja niestety nie. Naturalnie więc wszystko powstało po angielsku. Do piosenki, która powstała po polsku został później stworzony angielski tekst. Resztę piosenek próbowałem tłumaczyć i nie bardzo to wychodziło, bo piosenki traciły swoją historię.
Twój strój jest dość charakterystyczny. Czy elementy afroazjatyckie są widoczne także na płycie?
Wiadomo, że chce się, by wszystko było kompatybilne. Jestem człowiekiem wschodniej Europy. Dla tzw. świata siedzę gdzieś w środku, ale na końcu świata. My, Polacy mamy niezwykły wgląd w zachód i na wschód. Nikt nie rozumie tak świetnie Niemców i Rosjan jak my, a oni są z odrębnych światów. Dlatego między innymi wybraliśmy piosenkę "Signs" na singiel, żeby zaznaczyć te elementy. Tam słychać oprócz zachodnich, także wschodnie, orientalne wpływy w muzyce. Chciałem stworzyć coś estetycznie po swojemu. To jest coś, co mnie się podoba. Dzięki wytworom mózgu ludzkiego i ludzkich emocji czuję, że żyję.
Znaki
Nieprzypadkowo nazwałem tę płytę "Znaki", ponieważ dla mnie pewne spotkania z ludźmi, zdarzenia, to są znaki. Chcę być uważny, umieć je odczytać i chcę się rozwijać dzięki nim. Mam nadzieję, że ludzie, którzy ze mną podążają, czerpią inspirację do rozwoju. Ja jestem kimś, kto ma przesłanie i chciałbym do naszego świata dodawać odrobinkę dobra. Nie chcę się rozwodzić nad złem, nie chcę go podsycać, eksponować. Tego jest wystarczająco dużo. Zbyt często ludzka inteligencja jest wykorzystana w zły sposób np. na złośliwość, przewrotność. Trzeba się skupić na rzeczach dobrych. Dlatego na płycie „Zwykły cud” zrobiłem laurkę „Dla naiwnych”, czyli dla ludzi prostolinijnych i prostodusznych – tak ich rozumiem. Myślę, że to jest wielka rzecz spotkać takich ludzi.
Artysta tradycyjnie wspomniał także o swoim rodzinnym mieście
W Kaliszu dla mnie oknem na świat były biblioteki, spotkania teatralne, konfrontacje filmowe. To było dotykanie rzeczywistości. Jednego dnia potrafiłem być w trzech kinach.
Kalisz jest dla mnie ważny. Mieszkam dłużej poza Kaliszem niż w Kaliszu, ale jestem z Kaliszem związany i to bezpośrednio. Mam tutaj czteropokoleniową rodzinę. Kilkanaście lat temu kupiłem stare gospodarstwo pod Kaliszem i to jest miejsce spotkań. Płyta „Signs” powstawała częściowo w tym gospodarstwie. Stany Zjednoczone przylatywały do nas, do Kalisza. Na tej wsi powstało kilka piosenek, które są na tej płycie. Przy okazji pokazywałem Amerykanom Kalisz i byli zachwyceni.
Zawsze będę promował Kalisz
Cieszę się, że jestem Ambasadorem Kalisza. Czy jednak będę nim czy nie, zawsze będę promował Kalisz, bo ja kocham to miasto. Tutaj się najbezpieczniej czuję. Nawet miałem kiedyś pomysł, by się tutaj przenieść. Proponowałem to naszym włodarzom, ale niestety nie zaproponowali mi żadnego budynku, który chciałem kupić, by stworzyć w nim miejsce kulturotwórcze. Niestety to się nie udało. Przyznam, że machnąłem wtedy pięścią do nieba, mimo, że wcześniej powiedziałem – Boże, jeśli to nie jest ode mnie, to zamknij te drogi. Kiedy jednak zostały zamknięte, byłem niezadowolony. Gdybym jednak stworzył w Kaliszu taki projekt, byłbym teraz zapracowany spłacając długi i nie nagrałbym tej płyty. To są znaki właśnie.
Zawsze Kalisz
Miejsce urodzenia i emocje, które są z nim związane się nie zmieniają. Trzymam na różne sposoby z Kaliszem. Zawsze i wszędzie będę mówił o Kaliszu. Nigdzie nie czułem się tak jak tu, nawet wtedy, gdy na 24 godziny zamknięto mnie do więzienia za manifestację. Wszystko mi się tu zawsze podobało. Całe miasto jest dla mnie jak mieszkanie. Mam przyjaciół, z którymi chodziłem do podstawówki i nadal trzymamy. To jest fajne miasto.
Czy trudno jest być tak oryginalnym, niekomercyjnym w świecie tych wszystkich gwiazd?
To jest kwestia wyboru. Po prostu żyję. Jeżeli wybiera się komercję, trzeba wybierać kreację w życiu. To się karmi innymi rzeczami. Zarabia się więcej pieniędzy, jest się na innym poziomie popularności, ale za to płaci się prywatnością. Ja nie chcę za to tak płacić. Lubię spotykać się z przyjaciółmi w kawiarni, iść ulicą i mieć święty spokój. Myślę, że w życiu najważniejsze jest życie. Nigdy nie chciałbym mieć tej tłumnej popularności, bo ona jest mało warta. Mija jak wiatr. Wiąże się z pewnymi wyborami repertuarowymi. Ja naprawdę wierzę w to, że piosenka może być krokiem do ważniejszych przemyśleń, kroków życiowych.
Czy nagrywanie w Polsce różni się od nagrywania w Stanach pod kątem sprzętu, możliwości?
Urządzenia odpowiednie są także w Polsce, ale w Ameryce jest taniej niż w naszym kraju. Poza tym w Polsce też nie wszyscy mają doświadczenie żeby, z tych wszystkich sprzętów wycisnąć to samo, co w Stanach.
Było o Kaliszu, było także o Ameryce
Ameryka to jest największy eksperyment na ludzkości. Różnorodna muzyka, języki są przez ten mały odcinek czasu razem. Te wytwory kulturowe zostały naturalnie pchnięte na cały świat. Tu są całe pokolenia, które wytworzyły artystów i odbiorców oraz ludzi, którzy pracują przy produkowaniu, dlatego te rzeczy brzmią świetnie. Wybierane są świetne piosenki, artyści. Mówię o ludziach działających w ramach sztuki życia. Komercja rządzi się innymi prawami. To jest naprawdę fascynujące spotkać się z ludźmi, którzy od lat już w tym uczestniczą. Wendy Waldman to swojego rodzaju żywa legenda. Jej ojciec i dziadek byli kompozytorami. Ten drugi pracował w Hollywood, kiedy jeszcze nie dostawało się milionów za zrobienie muzyki do filmu. Mam niebywałe szczęście spotkać ludzi i dotknąć tego, co oglądałem w filmach. Wendy i jej przyjaciele muzyczni, to są ludzie, których oczami Ameryka wygląda inaczej i poznawać ją taką, to prawdziwa przygoda. Ameryka jest bardzo różnorodna.
Spełnione marzenie
Zawsze interesowałem się czarną muzyką. Poznanie Wendy i wprowadzenie mnie w muzykę białych Amerykanów, to prawdziwa przygoda. Inspiracja wyraźnym gatunkiem muzycznym jest przygodą. Wszedłem w świat białych muzyków amerykańskich, porządnych kompozytorów, ludzi, którzy szukają w życiu nie tylko muzyki. Spotkanie pokolenia dzieci kwiatów po latach to wielkie wydarzenie. Podobnie jak spotkanie z czarnym chórem. On występuje na tej płycie w trzech piosenkach. Poszliśmy razem na próbę, bo mieliśmy przygotowywać coś razem na 10-ty Jubileuszowy Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Los Angeles. Ten odbywał się w Hollywood, w Egipskim Teatrze. Różne gwiazdy przybyły na to wydarzenie. Myśmy zaśpiewali z czterdziestoosobowym chórem amerykańskim. To było niesamowite przeżycie. Spełnione marzenie. Sala koncertowa na około 600 osób była wypełniona. Występ spotkał się ze świetnym przyjęciem.
Powrót do feelingu
Ciemnoskórzy ludzie mają w sobie coś niesamowitego, pewien rodzaj feelingu, o którym ja już zapomniałem, że we mnie mieszka. W moim środowisku ciągle zwracano mi uwagę, że przesadzam, że naśladuję Czarnych, że jestem wtórny. Starałem się to złagodzić, by być zrozumianym, by nie borykać się ciągle z nieakceptacją. Później jeszcze zarzucano mi, że śpiewam nie tylko o ciele, ale i o duszy, co dla mnie było zupełnie normalne, bo jeśli człowiek w połowie składa się z duszy, to jak o tym nie śpiewać? Media zaczęły mnie piętnować, że śpiewam religijne piosenki. Byłem parę lat bez pracy. Myślałem wtedy o tym, żeby zmienić zawód. Zastanawiałem się, po co mam się tak borykać. Musiałem sobie wtedy, w Krakowie odpowiedzieć na pytanie czy śpiewanie to jest moje powołanie. Rozmawiałem o tym z Panem Bogiem, z bliskimi i samym sobą i znalazłem odpowiedź, a teraz mi się to wszystko potwierdziło. Cokolwiek by się teraz działo, czy mnie ktoś będzie akceptował czy nie, to nie ma znaczenia, będę robił, to co robię.
Człowiek musi sobie czasem odpowiedzieć na wiele życiowych pytań. Taka podróż – cztery lata jeżdżenia do Stanów, spotkanie z tymi Czarnymi ludźmi, to niesamowity czas, w którym znaleźć można odpowiedzi. To, co się tam zdarzyło, to piękne potwierdzenie tego, że marzenia się spełniają.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować