Zbigniew Maj - "Odcinam przeszłość, jestem tu i teraz!"
O rezygnacji z funkcji Komendanta Głównego Policji, zarzutach CBA i manipulacjach w mediach oraz zbliżającej się kampanii wyborczej rozmawiamy ze Zbigniewem Majem “nieoficjalnym” kandydatem na prezydenta Kalisza.
Marcin Woźniak: Chciałbym zapytać o zamieszanie z CBA wokół Pańskiej osoby. O co chodziło?
Zbigniew Maj: Moja rezygnacja w 2015r. z funkcji Komendanta Głównego Policji była podyktowana wieloma czynnikami, począwszy od sprowokowania mnie do odpowiedniego, takiego właśnie zachowania. Byłem niewygodną osobą na tym stanowisku, najważniejszym stanowisku w Policji. Obecnie funkcjonuje bardzo zły zwyczaj, że do formacji, jaką jest Policja, przypisuje się tło polityczne. Szef policji ma inne zadania, i zapewniam, że nie jest to polityka. Jak jest obecnie, zapewne wszyscy wiemy. Rozumiem ministrowie, którzy zmieniają się w zależności od opcji politycznej. Tak więc, jeśli ktoś twierdzi, że byłem komendantem z „nadania PIS-u”, jest w poważnym błędzie i zwyczajnie kłamie.
Kiedy złożyłem rezygnację, media informowały opinię publiczną, że przewijam się w korupcyjnych sprawach związanych z samorządem w Kaliszu, drugi watek powiązany był z informatorem z czasów mojej pierwszej pracy w Kaliszu.
A było to 18 lat temu. Podczas Komisji MSWIA, Koordynator ds. służb specjalnych stwierdził wówczas, iż „zapoznał się materiałami operacyjnymi CBA i sprawa jest poważna”. Wracam do 16 maja 2018 roku, dwa i pół roku po mojej rezygnacji, dostaję 10 zarzutów, z czego 8 jest podyktowanych rozmowami z dziennikarzami. Są to dwie sprawy – Kajetana P. i zabójstwa w Garwolinie. Byłem zobligowany ustawowo do rozmów z mediami, kreowania polityki medialnej. Proszę zauważyć, że w przypadku tak groźnych społecznie sytuacji, 2/3 kraju obawia się wyjść na ulicę, czy na klatkę schodową. To ja stosownie dozowałem informacje i stymulowałem wiedzę dziennikarską, która następnie docierała do społeczeństwa. Nie znam w mojej sprawie materiału dowodowego. Czekam na kolejny ruch prokuratury. Kolejne zarzuty, które mi postawiono, to zarzuty podżegania dwóch dyrektorów CBA do ujawnienia spraw – kolejne zarzuty do, których się nie przyznaję. Nie prosiłem tych panów o cokolwiek, co stanowiłoby złamanie prawa.
Sposób spotkania z funkcjonariuszami CBA w maju, opisywany różni w mediach – to czy mieli krótką broń, czy długą, czy pukali do drzwi, czy przeskakiwali przez płot – jak było wiedzą moi sąsiedzi, którzy udokumentowali wejście służb do mojego domu. Mam pełną świadomość, dlaczego tak to się odbywało. Fabuła filmu „Układ zamknięty”- to wypisz, wymaluj! Proszę mi wierzyć, inaczej ogląda się film, inaczej, jeśli to wszystko dzieje się w Pana życiu.
Pracując przez wiele lat w policji i zwalczając świat przestępczy, nie dotknąłem nigdy takiej sytuacji – mam tu na myśli „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Jak Pan zapewne wie, dziś nie tylko były komendant jest z zarzutami, były szef CBA z zarzutami i były szef ABW także z zarzutami. Czy uważa Pan, że wszyscy nic nie robiliśmy tylko braliśmy udział w zorganizowanych grupach przestępczych?
Skomentuję jeszcze „moje przewijanie się w sprawach samorządowych”. Pamięta Pan poprzednią, przedwyborczą kampanię medialną, „kto kradnie w kaliskim ratuszu” i inne tego typu informacje?. Jak pamiętam, nie było tygodnia, w którym kaliszanie nie byliby bombardowani informacjami o korupcji w samorządzie. Poprzedni Prezydent atakowany przez media, no i nie zapominajmy o postawie nieskazitelnego, prawego obecnego Prezydenta…
W 2014r. na podstawie materiałów CBA w Łodzi rozpoczyna się postępowanie w łódzkiej prokuraturze. Kto wówczas pracując w służbach ma możliwość kreowania kaliskiej rzeczywistości? Kto może przekazywać informacje, które czynią, że poprzedni Prezydenci traktowani byli jak przestępcy? Minęły ponad cztery lata od przekazania sprawy prowadzonej przez delegaturę CBA w Łodzi do prokuratury. Prezydent Pęcherz, czy Sztandera jak wszyscy wiemy nie są oskarżeni za nieprawidłowości, które były tak nagłośnione cztery lata temu. A po rozpoczęciu działalności przez obecnego Prezydenta, Kalisz stał się krainą dobra i uczciwości. Przepraszam za sarkazm, ale trudno będąc racjonalną i rozsądną osobą, tego co się działo i co mamy obecnie, nie oceniać w ten właśnie sposób.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kaliszanie dokonają oceny i zmieni się rzeczywistość Kalisza.
MW: Czy Pańskie zatrzymanie miało podłoże kaliskie?
ZM: Nie, zatrzymanie nie miało podłoża kaliskiego. Tak, jak wspomniałem, bodajże w kwietniu 2014r. CBA w Łodzi przekazuje materiały operacyjne do prokuratury. Takich materiałów nie przygotowuje się w miesiąc. Pytanie, kto był zaangażowany w ich przygotowanie? Ile kłamstw tam zawarto? W Kaliszu, opinia publiczna zasypywana jest doniesieniami o wszechobecnej korupcji
we władzach samorządowych. Jeśli w materiałach operacyjnych prokuratura znalazłaby dowody, zapewniam Pana, że efekty pracy prokuratury są natychmiastowe. Kaliskie pranie brudów ze wsparciem osób z łódzkiego CBA w mojej ocenie było wykorzystane w potężnej rozgrywce politycznej.
Znam poprzednich Prezydentów. Jak każdy, mam prawo ich znać i mieć relacje. Okazuje się jednak, że „ktoś” ze wspomnianych ludzi służb „urabia mi” rolę consigliera’a” poprzedniej władzy samorządowej. Ignoruję te informacje, są stekiem bzdur, wiem, że nie zrobiłem nic złego. Byłem wtedy dyrektorem CBŚu, a potem zastępcą Komendanta Wojewódzkiego. Panowie z łódzkiego CBA mają zaplanowane swoje osobiste cele i realizują je konsekwentnie. To przecież kropla drąży skałę….
Zostaję Komendantem Główny. W gazetach pojawia się informacja – „Kaliszanin Komendantem Głównym Policji”. Ale byli ludzie, którym się to nie spodobało. Idzie „hejt” z Kalisza. „Kogo wy bierzecie, gangstera?” W tym właśnie momencie, małoistotne samorządowe rozgrywki weszły do ligi ogólnopolskiej. Samorządny Kalisz, CBA, policyjne imprezy, butelki wódki…. To miała być robota mająca powstrzymać mnie przed przyjęciem stanowiska Komendanta Wojewódzkiego w Gdańsku. Nikt nie myślał wtedy, że ja zostanę głównym. W życiu, bywa się w odpowiednim miejscu i czasie, ale także i w tym niewłaściwym. Głęboko wierzę, że przyjdzie czas, że każdy z uczestników tej rozgrywki w stosownym czasie odpowie za swoje postępowanie.
MW: Czy nadal dostaje Pan pogróżki?
ZM: Nie nazwałbym tych sytuacji pogróżkami. W chwili mojego zatrzymania w komentarzach mediów społecznościowych, pojawiły się różne informacje. Łącznie z „szukaniem przez mnie miejsca na Powązkach”. Wiem to od przyjaciół, bo staram się nie czytać tego typu informacji.
MW: Jednak na nodze ma Pan nadal stabilizator po wypadku samochodowym, w wielu mediach to zdarzenie było opisywane jako „dziwny zbieg okoliczności”, że to nie był przypadek. Jak Pan się do tego odniesie?
ZM: Stabilizator jest wynikiem wypadku samochodowego. Takie interpretacje dziennikarskie nazywam fantazją i tworzeniem napięcia. Ktoś wziął stwierdzenie z mojej wypowiedzi w trakcie konferencji, przełożył to na mój wypadek samochodowy, i mamy kolejny temat medialny. Wypadek był poważny, dobrze, że wszyscy uczestnicy wypadku wyszliśmy z tego żywi i wracamy do zdrowia.
MW: Czy te zatrzymania nie stworzyły Panu kampanii? Bo są głosy, że to było ustawione.
ZM: Musi Pan przyznać, że to głosy kuriozalne. Umówienie się z CBA i Prokuraturą, wizyta o 6.00 rano, która nie miała charakteru rozmowy przy kawie. Zapewne było to wydarzenie, które zwróciło uwagę mediów ogólnopolskich, byłem w końcu osobą publiczną, w skali kraju. Tak jak powiedziałem, nie jestem jeszcze oficjalnym kandydatem na urząd prezydenta… Stanie się to po ogłoszeniu mojej kandydatury przez Stowarzyszenie Tu i teraz.
MW: Czy ma Pan gdzieś z tyłu głowy, że w okresie kampanii mogliby znów Pana zatrzymać?
ZM: Nie martwię się tym, na co nie mam wpływu. I wierzę, że skoro jestem dostępny, odbieram telefony i pocztę, nie powinno być takiej sytuacji. Ale spodziewać się mogę wszystkiego. Ostatnio rozmawiałem z dwoma przyjaciółmi z Tu i teraz, i także stwierdzili, że Pani Prokurator pewnie przekaże akt oskarżenia do Sądu tydzień przed wyborami. I wtedy dopiero będzie duży news, który wpływa na opinie wyborców. Co by nie powiedzieć jestem dużym zaskoczeniem na rynku samorządowym, bez zaplecza politycznego. Zobaczymy jak potoczą się sprawy…
MW: W mediach ogólnopolskich pojawiło się stwierdzenie, że ma Pan haki na PiS. Ma je Pan?
ZM: Zależy co Pan rozumie przez słowo haki? To także modne słowo w polityce, najlepiej gra się hakami, nagraniami czy fotografiami. Mój zasób wiedzy o konkurencji jest duży, ale to sobie zostawiam. Zobaczymy jak będzie przebiegać kampania.
Odcinam się od przeszłości, jestem tu i teraz!
MW: Dziękuję za rozmowę.
ZM: Dziękuję
Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,
wrzuć nam coś do kapelusza :)
Wdzięczny Zespół Calisia.pl