Wiesław Giera: Nie mogli uwierzyć, że nie miałem przy sobie obrączek
Wiesław Giera uważa, że człowiek niekoniecznie musi urodzić się z pasją. Według niego, nasze zainteresowania owocują w ciągu całego życia. Dzieciństwo spędzałem na wsi i tam wszystko się zaczęło – mówi pan Wiesław. Wczoraj podczas spotkania z cyklu “Pasje Kaliszan”, organizowanego przez Centrum Informacji Turystycznej" przyjrzeliśmy się oryginalnym zegarom konstrukcji Wiesława Giery.
Niektórzy twierdzą, że pasja to talent i trzeba się z tym urodzić. Ja uważam że pasja rodzi się w człowieku przez całe życie – mówił Wiesław Giera, inżynier mechanik, kaliszanin “z wyboru”.
Wiesław Giera dzieciństwo spędzał u babci, gdzie na ścianie, w domu wisiał zegar szwarcwaldzki.
Słuchałem tego tykania dzień i noc, aż pewnego dnia zegar przestał działać i babcia kazała mi go naprawić. Ja to zrobiłem i zegar wisi u mnie w mieszkaniu już 45 lat. Nadal są w nim poutykane zapałki – wspomina Wiesław Giera.
Giera podkreśla, że w latach 50. nie było takich zabawek, jak dzisiaj i dzieci musiały sobie same wymyślać zabawki.
W szkole średniej Wiesław Giera zaczął studiować literaturę na temat zegarków, a później poszedł na studia mechaniczne.
Jak się szło na uczelnie, trzeba było przechodzić przez rynek. Od czasu do czasu ktoś wystawił swój zegar i na ile mi środki pozwoliły, kupowałem werki – mechanizmy zegarków i pomyślałem, że warto by było je przywracać do życia – mówi Pasjonat.
W wieku 24 lat, Wiesław Giera wyjechał na praktyki do byłego Związku Radzieckiego i jak opowiada, wszyscy jego znajomi myśleli wtedy już o zaręczynach i kupowali pierścionki.
Ja zamiast obrączek kupiłem w Rosji maszynę do obróbki drzewa. Celnik rosyjski nie mógł uwierzyć, że ja nie mam tych obrączek. Sprawdzał mnie wnikliwie, bo chciał je znaleźć, aż w końcu zacząłem się bać, że zabierze mi tę maszynę – opowiada Wiesław Giera.
Na maszynie Giera zaczął konstruować.
Pomysł zaprezentowania zegarów narodził się roku temu.
Chciałem skończyć jeszcze jeden zegar, który wisi tutaj na ścianie – mówi Giera.
Szczególną zasługę pan Wiesław przyznaje swojej żonie.
Żona powiedziała, że tyle czasu spędzam samotnie w czterech ścianach garażu, piwnicy to żebym pokazał, co kryje się za kulisami tej niestrudzonej pracy – wyjaśnia Wiesław Giera.
Organizatorzy spotkania namawiają do tego, żeby się ujawniać, bo często po prostu nie wiemy, że istnieją osoby z tak niesamowitymi zainteresowaniami.
Warto pokazać to, co się robi – mówi Iwona Duda, szefowa Biura Promocji Miasta. Mam nadzieję, że pan Wiesław będzie przykładem, żeby inne osoby się pokazały.
Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,
wrzuć nam coś do kapelusza :)
Wdzięczny Zespół Calisia.pl