Marzena Ugorna: Jestem szczęściarą!

2016-02-29 07:34:00 Kinga Antczak

Podczas jednej z rozmów z Marzeną Ugorną naszła mnie refleksja. Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali, szanujmy się, okazujmy uczucia, nie czekajmy do jutra. O tym śpiewa. My – w tym zabieganym życiu się nad tym nie zastanawiamy. Hipnotyzujący głos, magnetyczny urok i wybuchowy temperament. Jej wulkaniczne koncerty wywołują pełną emocji reakcję publiczności, a jej skromność i pokora biją wszelkie stereotypy na temat artystek.

fot. archiwum prywatne Marzeny Ugornej
fot. archiwum prywatne Marzeny Ugornej

Urodzona 14 stycznia 1989 roku. Dzieciństwo i lata szkolne spędziła w Kamieniu, pod Kaliszem. Jest absolwentką Technikum Budowy Fortepianów Gustawa Arnolda Fibigera w Kaliszu. Studiowała Dziennikarstwo i Komunikację Społeczną we Wrocławiu, gdzie również uczęszczała do Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Jest laureatką “Szansy na sukces” i półfinalistką przedostatniej edycji “The Voice of Poland”. Nagradzana na ogólnopolskich festiwalach muzycznych, stypendystka ministra kultury. Z Marzeną Ugorną spotkaliśmy się na trasie po filharmoniach, w trakcie realizacji projektu “Marzena Ugorna – Blues Symfonicznie”.

Absolwentka dziennikarstwa. Jak to się stało, że zaczęłaś śpiewać?

Pierwszy raz zaśpiewałam „Góralko Halko", jeszcze będąc małą dziewczynką. Siostry grały na elektronicznych keybordach, ja śpiewałam na wszystkich rodzinnych„urodzinach". Bili mi brawo to śpiewałam (śmiech), ale jeszcze wtedy chyba nikt nie pokładał we mnie nadziei. Później, jak zaczęłam się rozwijać w tym moim śpiewaniu, długi czas sama nie wierzyłam w to co robię. Nawet pewnie nie wiedziałam, o czym śpiewam. Kiedy mam już tę świadomość, śpiewanie to jedyny ratunek na uwolnienie wszystkich moich emocji.

Słyszałam, że dostajesz mnóstwo wiadomości od fanów?

Często są to recenzje, a nawet listy. To słowa od serca, a to jest największa motywacja i nagroda.

Odpisujesz?

Tak, zawsze. Chociaż czasem z takim opóźnieniem, że aż wstyd – za co przepraszam – ale nie mam nikogo do pomocy. W sumie to nie chcę mieć. Cenię prywatność.

Czesław Niemen, Tadeusz Woźniak, Tadeusz Nalepa, Mira Kubasińska, Janis Joplin – utwory tych artystów znajdziemy w Twoim repertuarze.

Oni mieli w sobie prawdę. Prawdę, której sama teraz ja szukam. Każdy gatunek muzyczny cenię, ale sama nie chcę robić rzeczy, których nie czuję. Największą satysfakcję sprawia mi poczucie, że to co robię trafia do ludzi.


Ważne jest dla Ciebie kiedy widzisz reakcje ludzi, ich twarze?

Kiedy słucham starszych utworów, ponadczasowych kojarzą mi się one przede wszystkim z ludźmi – z konkretną osobą, sytuacją ubraną w jakieś relacje międzyludzkie. Ta muzyka wywołuje wiele emocji – pozytywnych, czy negatywnych, ale ludzie po prostu wzruszają i to jest najpiękniejsze co może być. Zobaczyć łzę w czyimś oku. I to nie znaczy, że ja chciałabym ich udręczyć – bo czasami mam wrażenie, że śpiewam o samych tragediach, jakbym była nieszczęśliwa – chodzi o to, że te utwory mają taką siłę. Są głębokie, czasami wręcz przeszywające. One kruszą serce.


Powiedziałaś, że nie wyobrażasz sobie dwóch koncertów pod rząd.

Kiedy śpiewam, emocje przeszywają mnie od stóp do głów. To jest jak wyładowanie elektryczne. (śmiech) Ostatnio na przykład w trakcie koncertu poczułam, jakbym wyszła z siebie i stanęła obok. Aż się wystraszyłam. I pomyślałam czy nie powinnam schodzić..

Widziałam Twoje wizualizacje, które teraz towarzyszą filharmonijnej trasie koncertowej. Na czym Ci zależy przy realizacji klipów?

Autentyczność, proste szczęście. Przykładowo na jednym z nagrań jest moja babcia. Pojechaliśmy do niej bez zapowiedzi, z kamerą. Było mi tak głupio! Ale nie chodziło mi o samą twarz. Nie chciałam, żeby czuła się skrępowana. Zależało mi, żeby pokazać naturalnie człowieka – te spracowane ręce, ten trud, życie. Przyjechaliśmy. Babcia siedziała w fotelu i przeciągała paciorki różańca. Modliła się. My modliliśmy się z nią.

W Twoich piosenkach najczęściej pojawia się wątek podróży..

Chodzi o nawiązanie do mijającego życia.. W dzieciństwie panicznie bałam się śmierci. Kiedy zobaczyłam zakład pogrzebowy, potem cały dzień o tym myślałam, że może się coś stać, że mogę stracić kogoś bliskiego. Byłam bardzo wrażliwym dzieciakiem. Może wtedy jeszcze nie byłam na tyle świadoma. Teraz kiedy mam to wszystko poukładane ma to zupełnie inną wartość.


Dzisiaj się nie boisz..

Nie, zupełnie. Dzisiaj inaczej rozumiem pewne sprawy.

Co dla Ciebie jest największą wartością w życiu?

Umieć żyć. Po prostu.

Ludzie nie zastanawiają się nad tym, że ktoś może wyjść i nie wrócić. I nie potrafią sobie wybaczać

Wzorem są dla mnie moi dziadkowie. Szanowali się przez całe życie, mimo, że byli od siebie bardzo różni. Przez całe moje dzieciństwo spędzone u nich, nie usłyszałam nawet najmniejszej sprzeczki. Babcia gadała swoje, a dziadek przytakiwał. Szkoda było życia na kłótnie.

Babcia mówiła nam otwarcie o swojej tęsknocie po śmierci dziadka. Co dzień chodziła na jego grób i obiecywała, że niedługo będzie już z nim. Zmarła w ten sam dzień, dokładnie pięć lat po jego śmierci.

Od zawsze otaczali mnie wyjątkowi ludzie. To muszę przyznać. Jestem szczęściarą!

Bolą Cię negatywne opinie na Twój temat? Zmieniasz się pod ich wpływem?

Kiedyś przeczytałam komentarz krytykujący mój występ. Załamałam się. Trzy dni ryczałam, nie wiedzieli co się ze mną dzieje. Zadzwoniła w końcu moja przyjaciółka i powiedziała: “I widzisz. O to chodziło temu człowiekowi, żebyś uwierzyła w te brednie i żebyś się poddała, a Ty teraz właśnie dajesz mu pełną satysfakcję. Zobacz jaki musi być nieszczęśliwy sam ze sobą skoro jest w stanie coś takiego napisać.” Zgadzam się w stu procentach. Konstruktywne opinie biorę na klatę.

I nie poddałaś się?

Oczywiście, że nie, ale nie mogę powiedzieć, że nie przeżywam takich sytuacji. Po latach życia w kokonie szczęścia zderzyłam się z rzeczywistością. Okazało się, że są też źli ludzie.

Myślisz, że się zmieniłaś odkąd zaczęłaś robić karierę w takiej branży?

Trochę się zmieniłam, ale to dobrze. To było potrzebne, bo inaczej bym nie przetrwała. Nauczyłam się mówić “nie”. Mam tendencje do robienia czegoś na siłę, kosztem siebie. Chciałabym wszystkich zadowolić, nikogo nie urazić. Uświadomiłam sobie dopiero niedawno, że robię krzywdę sobie. Uczę się być asertywną, a jednocześnie normalną, starą Marzeną. Ciężko to pogodzić, ale jestem na dobrej drodze.


Bardzo tęsknisz za domem?

Za nimi nie zdążę zatęsknić, jesteśmy w stałym łączu. (śmiech) Tęsknie za przyjaciółmi, ale doceniam, że są – nawet jeśli daleko. Czasami rok się do kogoś nie odzywam, ten ktoś mógłby się pogniewać. Nie odpiszę na jakąś wiadomość, bo się zakręcę, a potem spotkamy się po pół roku i gadamy, tak jakby to było przedwczoraj. Bez pretensji. Bez jakiegoś narzekania. Przecież mówiłam, że mam samych dobrych ludzi w wokół siebie. (śmiech)

Ludzie, z którymi grasz, to także przyjaciele czy tylko współpracownicy?

Uwielbiam ich wszystkich! Udało nam się stworzyć team nadzwyczajny. To świetni muzycy, grający w czołowych polskich zespołach. Ale szczerze – najważniejsze jest to jakimi są ludźmi. A są niezwykłymi wrażliwcami. Dbamy jeden o drugiego. Świetni! Udało nam się! Blues Symfonicznie to grupa przyjaciół!

Ile osób gra w zespole?

To tak, moje chórzystki – najlepsze polskie wokale – Lena Sokalska, Małgorzata Auron, Beata Orbik, Marta Dryll. Kierownictwo muzyczne i instrumenty klawiszowe – Kamil Barański, gitara- Krzysztof Kawałko, gitara basowa – Bartosz Milczarek, perkusja – Maciej Gołyźniak. Moja serdeczna przyjaciółka – Marta Czas zajmuje się managementem; za wizualizacje odpowiada Jakub Turowicz, dźwięk realizuje Mateusz Sołtysik, a naszym ukochanym kierowcą jest “pan Cesarz” Artur Cesarczyk.

Gdzie się przygotowujecie?

W mieszkaniu mamy zagospodarowany jeden pokój ze sprzętem. Szlifuje wokal u Eli Zapendowskiej i Andrzeja Głowackiego. A w całym składzie spotykamy się Hear Studio.

Czy są plany nagrania autorskiego materiału?

Chcę wydać płytę, ale potrzebuje do tego czasu. Chcę, żeby to było dopracowane. Takie jak sobie zaplanowałam.

Jakie koncerty jeszcze przed Wami w ramach “Blues Symfonicznie”?

19 marca Lublin. 1 kwietnia Kalisz i 3 czerwca Częstochowa, a potem ruszamy w jesienną trasę koncertową i mam nadzieję, że już z płytą.

Tego Ci życzymy!

Kiedy obserwujesz dzisiaj rynek muzyczny to, co sobie myślisz?

Dla każdego jest miejsce i jest go naprawdę dużo. Jest tyle charakterów i ludzi. Jesteśmy tak różni. Czasami kiedy patrzymy na ubiór i oceniamy„patrz jak ona się ubrała, ja bym tego w życiu nie założyła”co nie oznacza,że jest to brzydkie. Tych , kolorów, gatunków, faktur jest całe mnóstwo. I każdy znajdzie coś dla siebie, ale nie wszystkim musi podobać się to samo. Z muzyką jest podobnie.

Ważne, jeśli komuś się spodoba. Jak chcesz być dla wszystkich, to będziesz dla nikogo. Będzie ulotne i będzie chwilowe. Ja oczywiście marzę o tym, żeby było dla wszystkich, ale też żeby trwało, a to jest sztuka.

Rozmawiała Kinga Antczak


Na koncert Marzeny Ugornej i jej Przyjaciół zapraszamy 31 marca do Cafe.Calisia.pl. O godzinie koncertu jeszcze poinformujemy.

1 kwietnia, o godzinie 18:30 w Kaliszu, w sali koncertowej Filharmonii Kaliskiej artystka zaprezentuje autorski projekt Marzena Ugorna Blues Symfonicznie.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować