Świat średniowiecznych dźwięków

2010-01-11 19:17:07 Agnieszka

Dźwięki towarzyszące Festiwalowi Muzyki Dawnej Schola Cantorum jeszcze nie rozbrzmiały. Jednak zanim do Kalisza przyjadą zespoły przypominające niepowtarzalny czar muzyki sprzed lat warto porozmawiać o instrumentach, na których się ją wykonuje. W ubiegłym roku na kaliskiej Scholi można było podziwiać kilka ich wiernych kopii, wykonanych według średniowiecznych wzorców. Zespoły, które przyjeżdżają na kaliski festiwal coraz częściej grywają na pieczołowicie odtworzonych fidelach, lutniach, lirach korbowych czy cornamusach. Ich wykonanie wymaga czasu, cierpliwości, wiedzy i pieniędzy. Być może dlatego w Polsce zajmują się tym zaledwie 3 osoby. Jedną z nich jest Tomasz Czypul z Gdyni, który te osobliwe instrumenty prezentował na zeszłorocznej festiwalowej wystawie. Osobliwych dźwięków wydobywanych dzięki nim nie brakowało także na przesłuchaniach podczas finałowego koncertu. A o pasji do muzyki dawnej i chęci słuchania jej dzięki wiernym kopiom instrumentów sprzed wieków udało nam się porozmawiać z ich wykonawcą Tomaszem Czypulem.

Czy chęć tworzenia lir korbowych czy cornamusów wzięła się z miłości do muzyki dawnej i bycia członkiem zespołu, który taką muzykę gra?
TCz: Tak. To była naturalna kolej rzeczy. Moja mama, Barbara Czypul, od lat prowadzi Zespół Muzyki Średniowiecznej działający przy Domu Kultury w Gdyni. Ja zacząłem grać pod opieką mamy, kiedy miałem siedem lat. Najpierw był to zespół renesansowy, później przekształcił się na średniowieczny.
Jednak brakowało w nim instrumentów, które przypominałyby te oryginalne?
TCz: Do dzisiaj wiele zespołów nie może sobie na nie pozwolić. One są bardzo drogie i do tego mało dostępne w naszym kraju. Z osób, które od kilku lat próbują odtwarzać takie instrumenty jest dwóch instruktorów prowadzących zespoły muzyki dawnej no i ja. O nikim więcej nie słyszałem. Ten rynek jest bardzo bogaty we Włoszech czy Niemczech, jednak mało kogo stać na ich zakup za granicą.
I dlatego m. in. zająłeś się odtwarzaniem instrumentów, głównie ze średniowiecza?
TCz: Tak. Najwięcej na rynku jest fletów prostych. Jeszcze kilka lat temu większość zespołów mimo, że je miała, to były one plastikowe. Pozostawiały więc wiele do życzenia. Dla osoby, która zna się na tej muzyce, mimo, że nie słyszała jej nigdy wykonywanej na oryginalnym instrumentarium, oczywiste było, że słyszy dźwięki inne niż powinny być. Dlatego kilka osób zaczęło próby odtwarzania instrumentów.
Wśród nich znalazłeś się Ty?
TCz: Moim marzeniem było słuchać muzyki z tamtych epok, która brzmi tak samo, bądź bardzo podobnie jak wtedy. Bo jak brzmiała naprawdę tego niestety do końca nigdy się nie dowiemy, ale możemy przypuszczać na podstawie budowy instrumentów, używanych do ich wyrobu materiałów i po nutach. Dużym atutem kaliskiego festiwalu jest właśnie ilość instrumentów dawnych, na których grają prezentujące się zespoły. Także zespół mojej mamy. Dla niego przed laty odtwarzanie instrumentarium zaczął mój ojciec. Zdobył wiedzę, odpowiednie narzędzia pracy, stworzył warsztat. Niestety zmarł. Ja przejąłem po nim to zadanie, które równocześnie jest moją pasją i pracą.
Czy miałeś wszystko, co potrzebne do tego by zająć się odtwarzaniem dawnych instrumentów?
TCz: Zdecydowanie: wiedzę o posługiwaniu się narzędziami i warsztat po ojcu, kontakt z zespołami, które wykonują dawną muzykę, rozmowę z wieloma osobami, które miały ogromną wiedzę o tamtych czasach, pewnych uwarunkowaniach o tworzeniu, komponowaniu. Żyję w odpowiednim środowisku, klimacie. No i do tego dochodzi smykałka do robót ręcznych, która jest niezbędna przy wykonywaniu każdego z instrumentów. I co jeszcze jest ważne - ciekawość jak wyjdzie flet, fidel i inne, jak będą brzmiały. Kilka lat temu jedna z osób będących w jury kaliskiego festiwalu oceniła moją pracę bardzo dobrze, udzieliła kilku wskazówek. Postanowiłem więc, że zajmę się tym na większą skalę.
Czym te dawne instrumenty różnią się od tych, których teraz możemy posłuchać?
TCz: One są nietypowe. Ciekawsze brzmieniowo. Kiedyś używało się tylko drutów bądź strun jelitowych. To dawało właśnie tę oryginalność i niepowtarzalność. Teraz w powszechnym użyciu są struny metalowe, albo nylonowe. Strun jelitowych używa się obecnie rzadko. Są w bardzo drogich skrzypcach lub lirach korbowych.
Ile czasu zajmuje odtworzenie jednego instrumentu?
TCz: To zależy od instrumentu, od stopnia skomplikowania jego budowy. Dla przykładu lira korbowa - od trzech tygodni do dwóch miesięcy. Są instrumenty, które zajmują nawet kilka miesięcy. Trzeba oczywiście zwrócić uwagę na wygląd instrumentu i jego brzmienie.
Skąd czerpiesz informacje, które ułatwiają Ci pracę?
TCz: Tu trzeba się trochę wysilić i poszukać informacji o instrumencie, nad którym aktualnie pracujemy. Doskonałym źródłem są ikonografie, których wiele można znaleźć w Internecie, to ułatwia zadanie, bo nie trzeba spędzać wielu dni w bibliotekach wertując książki. Najpierw stwarzam wzór ogólny, wygląd instrumentu. Później dowiaduję się jak był wykonany. Czy był klejony czy drążony, czy z kawałków czy sklejany. A później już się modeluje brzmienie przez dodawanie różnych belek, grubość drewna i odpowiednią jakość dobrych strun. A jak mówiłem wcześniej o brzmieniu wiadomo niewiele. Jedynie to, że instrumenty zazwyczaj były drążone z jednego kawałka a struny miały jelitowe i na tej podstawie można kombinować.
Wymieniacie się wiedzą podczas festiwali?
TCz: Na pewno jest to dobra okazja żeby porozmawiać i wymienić się kilkoma uwagami, ale nikt nie zdradza swoich tajemnic i pewnych sztuczek, które stosuje podczas budowy, pozwalających wydobyć takie a nie inne dźwięki. Jest to więc przede wszystkim praca własna polegająca na studiowaniu i eksperymentowaniu.
W Polsce są raptem 3 osoby, które zajmują się tego rodzaju rękodziełem. Jak to wygląda w Europie?
TCz: Tam rynek jest bogatszy. Głównie we Francji, Włoszech i Niemczech. W Anglii też się spotyka, ale już mniej. W Niemczech najwięcej wytwarza się instrumentów stroikowych. Są to dudy. To tak jak w Anglii dudy szkockie tu niemieckie. Tam można je dostać chyba wszędzie a w Polsce niestety w ogóle. Tam można je liczyć w tonach, w Polsce ja mam jedyny egzemplarz, który kupiłem, żeby mieć wzór. A takie instrumenty strunowe mają czterokrotne przebicie cenowe za granicą.
Właśnie - jak to wygląda cenowo? Wspominałeś, że zespoły nie kupują takich instrumentów bo jest ich mało a jak już są to są bardzo drogie?
TCz: To prawda. Podstawowy instrument to ok. 1700 złotych do 3 tysięcy. Więc gdyby np. zespół chciał kupić sobie z 3 różnego rodzaju musiałby wydać całkiem sporą sumę. Sam zestaw fletów, który można kupić tylko w Niemczech to 14 tysięcy złotych. W porównaniu np. z instrumentami strunowymi, ich budowa nie jest w ogóle skomplikowana. Dlatego większość zespołów, jeśli już kupuje, to właśnie tylko flety. Idą na łatwiznę. Do innych potrzebne są futerały, stroje i umiejętność gry. Łatwiej postawić grupę grającą na fletach właśnie. Chociaż coraz więcej osób, instruktorów przekonuje się właśnie do bogatszego instrumentatorium. Jednak idzie to wolno, chociaż myślę, że trzech budowniczych wystarczy, żeby zaspokoić zapotrzebowanie na instrumenty dawne wykonane według oryginałów.
Zapewne masz taki instrument, którego wykonanie jest Twoim marzeniem?
TCz. O tak. Powiem więcej są to dwa instrumenty. Jeden, nad którym już pracuję od dłuższego czasu to portatyw, to takie małe przenośne średniowieczne organy. Piszczałki mają drewniane. Powietrze pompuje się miechem. Jedną ręka się pompuje a drugą się gra. Jest to bardzo skomplikowany mechanicznie instrument. Drugi instrument to połączenie portatywu z lirą korbową.
Podczas ubiegłorocznej Scholi Cantorum można było zobaczyć 22 instrumenty wykonane przez Ciebie, co przywiozłeś do Kalisza?
TCz: Dwie harfy średniowieczne, cztery fidele - to taki poprzednik skrzypiec z okresu średniowiecza i renesansu uwielbiany przez trubadurów. Była mora harpa, która posiada trzy zwierzęce struny, po których pociera się smyczkiem, popularna w średniowiecznej Szwecji, oczywiście dudy niemieckie, o których wspominałem wcześniej - jedyny egzemplarz w naszym kraju, liry korbowe, w Polsce ich budowa przypominała futerał do skrzypiec. Były liry szarpane i także jedyna w kraju tumbaryna. Oprócz tego, że można je było zobaczyć, można też było posłuchać ich w trakcie koncertu finałowego, koncertu pokoleń i na przesłuchaniach.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować