Kaliskie schronisko przyjmie zwierzęta, które przyjadą z Ukrainy. "Spokojnie pomieścimy 20 psów i około 20 kotów"

Z inicjatywy wiceprezydenta Grzegorza Kulawinka, kaliskie schronisko przyjmie bezdomne zwierzęta z Ukrainy. Prawdopodobnie pochodzą z ewakuowanego schroniska ze Lwowa. 

- Wojna to przede wszystkim cierpienie ogromnej rzeszy bezbronnych ludzi. Giną i cierpią jednak także zwierzęta. Nie pozostaniemy obojętni na ich los. Dlatego razem z Prezydentem Kalisza Krystianem Kinastowskim podjęliśmy decyzję o przyjęciu z Ukrainy psów i kotów do kaliskiego schroniska - poinformował wiceprezydent Grzegorz Kulawinek.

- Schronisko jest przygotowane na przyjęcie jednorazowo dużej liczby zwierząt. Spokojnie pomieścimy 20 psów i około 20 kotów. Karmy mamy pod dostatkiem. O przyjeździe zwierząt do schroniska rozmawialiśmy już 4 dni temu. Inicjatorem akcji jest wiceprezydent Grzegorz Kulawinek - informuje portal Calisia.pl. Jacek Kołata, kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kaliszu. 

Pierwszy dzień zwierzęta spędzą w boksach i będą oswajać się z nowym otoczeniem. Przeżycia związane z wojną to dla nich trudne doświadczenie i stres.

- Wojna nie oszczędza. To nieprawdopodobne, że w XXI wieku na kontynencie europejskim mają miejsce takie rzeczy. Jaki schronisko staramy się pomóc tak jak możemy - mówi kierownik placówki. - Zwierzęta są niesamowicie zestresowane i wystraszone. Stresujący jest dla nich wystrzał petardy, dlatego nie trudno sobie wyobrazić co przeżyły słysząc strzały czy bombardowania. Damy sobie z tym radę. Jeżeli przyjadą w sobotę to od razu zostaną przebadane przez lekarze weterynarii. W niedzielę będzie behawiorysta, która zajmie się zwierzętami. Nam zależy na tym, żeby przez pierwszy dzień zwierzęta miały spokój, wyciszenie. Nie chcemy ich stresować. To będzie dla nich nowe miejsce, a dodatkowo nie znają języka, którym posługują się wolontariusze. 

W schronisku znajduje się ponad 130 boksów. Placówka może przyjąć 40 psów. Zapewniona jest odpowiednia przestrzeń dla każdego zwierzaka. 

Kierownik schroniska otrzymał prośbę od jednego z ukraińskich hodowców ptaków drapieżnych, w związku z sytuacją na Ukrainie, aby zaopiekował się jego hodowlą. - W tym rejonie, w którym mieściła się hodowla miały miejsce bombardowania. Kontakt z tym hodowcą się urwał. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Jeżeli się odezwie to przyjmę ptaki i rozlokuje w odpowiednich rezerwatach - mówi Jacek Kołata.