Dlaczego tu tak brzydko?

2011-12-02 13:40:13 Maciej Błachowicz

Kulisy peerelowskiej rewitalizacji KaliszaZruinowane chodniki, wygląd nie przynoszący chluby – to obraz dzisiejszego zabytkowego centrum miasta. A przecież w okresie PRL wielokrotnie podejmowano próby uczynienia Kalisza piękniejszym i przyjaźniejszym. Dlaczego się nie udało?

Zacznijmy od uporządkowania pojęć. Współcześnie działania ożywiające zaniedbane fragmenty miast, nadanie im nowych funkcji nazywamy „rewitalizacją”. W okresie minionym posługiwano się terminem „rewaloryzacja”. W latach 70 na zlecenie Polskiej Akademii Nauk pracownicy Politechniki Warszawskiej rozpoczęli (pod przewodnictwem dr Aleksandra Chylaka i doc. Teresy Zarembskiej) prace nad „Studium rewaloryzacji starego miasta Kalisza”.
Autorzy zadecydowali, że nowe centrum powstanie w okolicach Piskorzewia z Placem 1 Maja (obecnie Nowy Rynek). Również najbliższe okolice miały być terenem daleko idących zmian. Całkowicie nowe oblicze miała przybrać ulica Waryńskiego (obecnie Piskorzewska) stając się reprezentacyjnym częściowo przeszklonym pasażem handlowym.
Zgodnie z ówczesnymi poglądami nie przyznających wielkiej wartości budynkom z przełomu XIX i XX wieku wiele z nich miało ulec zburzeniu. Rozważano nie tylko odsłonięcie średniowiecznych murów obronnych (od ulicy Szklarskiej do Liceum Asnyka) ale nawet częściową rekonstrukcję kanału Babinka.
Rewaloryzacja miała też dotyczyć kaliskich podwórek, których zabudowę uznano za zbyt zagęszczoną. Postanowiono, że będą one zielonymi oazami z licznymi placami zabaw. W związku z planowanym wyłączeniem z ruchu większości „starówki” obiecywano powstanie licznych miejsc dla aut w tym nowość – wielki parking podziemny na placu 1 Maja. Choć studium miało charakter teoretyczny jego założenia uznano za całkowicie wykonalne. W 1976 roku studium otrzymało nagrodę drugiego stopnia Ministra Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska.
Zakończenie prac teoretycznych zbiegło się z utworzeniem w 1975 roku województwa kaliskiego. Mogło się wydawać, że nic nie stoi na przeszkodzie realizacji ambitnych zamierzeń, tym bardziej, że większość zabudowy było wówczas tzw. własnością społeczną.
Rzeczywiście rozpoczęły się remonty poszczególnych kamienic a miasto ozdobiły dwie fontanny (na placu Kilińskiego i św. Józefa) projektu inż. Mariana Ohnsorge. Zgodnie z zawartymi w studium postulatami postanowiono, że centrum powinno mieć reprezentacyjny charakter z duża ilością placówek handlowych związanych z kulturą i turystyką. Nie stanowiło to zresztą dla ówczesnych władz problemu – jedna administracyjna decyzja mogła zmienić dotychczasowy sklep z pończochami w galerię sztuki. Dużo bardziej rewolucyjnym posunięciem stało się zamknięcie dla ruchu kołowego okolic Głównego Rynku. Odtąd głównym traktem samochodowym łączącym „starówkę” z resztą miasta stała się aleja Wolności. (z ciągiem od ulicy Sukienniczej do placu Kilińskiego).
Lastriko profesora Zina
W grudniu 1977 roku przyszła pora na pierwsze podsumowanie – udało się odnowić elewacje 276 budynków i przebudowano plac 1 Maja (dziś Nowy Rynek). Wtedy to właśnie narodził się pomysł utworzenia pasażu łączącego Rynek Główny (wtedy Bohaterów Stalingradu) z uliczką Chodyńskiego. Zaułek powstały po likwidacji muru oddzielającego podwórka nazwano ulicą Biskupią.
Miały tu powstać urokliwe sklepiki i oddział Związku Plastyków Polskich. Skończyło się na otynkowaniu budynków, ułożeniu nowego bruku i zamontowaniu stylowych latarń. Niestety zapomniano też o jednym małym „drobiazgu” – mieszkającej tu obok „normalnych” mieszkańców patologii społecznej. W ten sposób zrewaloryzowane miejsce szybko powróciło do stanu całkowitej ruiny. Już na początku XXI wieku zdewastowany zaułek ponownie zamknięto.
Największą porażką rewaloryzacji miała się okazać jednak nie kwestia „Biskupiej” ale przebudowa placu ratuszowego. Pierwszy projekt przedstawiono w grudniu 1977 roku. Co zaproponował zespół architektów prowadzony przez Aleksandra Chylaka z udziałem Piotra Bąclera i Krzysztofa Pasternaka? Zamiast klombu architekci wymyślili basen z fontanną, w którym miał się przeglądać dostojny kaliski magistrat. Wtedy też pojawił się pomysł wykonania kamiennego podestu służącego występom i uroczystościom. Po jego drugiej stronie zaprojektowano obmurowany kamiennymi płytami klomb. Według zapewnień projektantów miał się on stać ulubionym „miejscem zakochanych”. Cały plac postanowiono wyłożyć „wspaniałą” posadzkę w geometryczne wzory, wykonaną z dwóch rodzajów kamienia jasnego i ciemnego. Podobno pierwotnie planowano, że będzie to najszlachetniejszy marmur. Informacjom tym zaprzecza jednak ówczesna gazeta: Materiałem podstawowym będzie lastriko (...) Już wtedy podniosły się głosy, że nie przyczyni się to do poprawy estetyki. W dodatku składowane na ul.Broniewskiego (obecnie św. Stanisława) płyty zaczęły się po prostu rozsypywać. Sprzeciw społeczeństwa zlekceważono powołując się m.in. na zdanie generalnego konserwatora zabytków i przewodniczącego Międzyresortowej Komisji ds. Rewaloryzacji Zabytkowych Zespołów Miejskich - profesora Wiktora Zina. Skądinąd zasłużony uczony miał powiedzieć w telewizji, że minęła już epoka marmurów i granitów. Najprawdopodobniej była to wypowiedź wyrwana z kontekstu.
O tym jak arbitralnie podejmowano decyzje świadczy powołanie „Społecznego Komitetu Rewaloryzacji Kaliskiej Starówki” (1979 r.). Wbrew nazwie komitet (liczący 54 osoby!) zdominowały władze partyjne z I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR na czele. Niestety ciału temu udało się zrealizować większość planów (poza wspomnianym basenem) związanych z okolicami ratusza. Nieco oporniej szedł remont generalny poszczególnych budynków takich jak Poczta Główna czy Dom Towarowy przy ulicy Świerczewskiego (obecnie ul Zamkowa).
Niektóre z prac trwały trzy lata i dłużej! Innych tak jak remont dawnego Korpusu Kadetów przy ulicy Sukienniczej nie ukończono po dziś dzień! Narastający kryzys i ogłoszenie (w grudniu 1981 roku) stanu wojennego w końcu zatrzymał „odnowę” starówki. Chciałoby się powiedzieć niestety za późno.
Podsumowując kwestię nieudanej rewaloryzacji trzeba podkreślić, że błędy kryły się nie tyle w teoretycznym studium, co w szczegółowych projektach i nieudolnym wykonaniu. Zeszpecony Główny Rynek z kamiennym podestem zwanym potocznie „betonką” pozostaje „wizytówką” Kalisza po dziś dzień. Czy przy przyszłej rewitalizacji, czy po prostu przebudowie placu uda się wyciągnąć wnioski z tych doświadczeń? Na razie jest milczenie...

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować