Historie ukryte w grobowcach

2015-11-01 14:31:00 redakcja

Cmentarzu Ewangelickim przy ul. Harcerskiej jest jedną z zabytkowych nekropolii w naszym mieście. Niegdyś należał do jednych z najpiękniejszych, porównywano go do zadbanego parku. Można by go, nie przesadzając wcale, porównać do muzeum. Pełno w nim zabytkowych grobowców, a także niesamowitych historii ciekawych ludzi. Wielu z nich miało niekiedy bardzo duży wpływ na dzieje naszego Miasta. Wśród pogrzebanych tutaj jest też kilka pierwowzorów postaci literackich „Nocy i dni”. Można uznać, że na cmentarzu tym leży kilka tysięcy ludzi. Zachowało się około 60% dawnego cmentarza.

fot. Zdjęcia: A. Kęszycka, A. Tabaka, J. Bruś, K. Wróbel/arch.
fot. Zdjęcia: A. Kęszycka, A. Tabaka, J. Bruś, K. Wróbel/arch.

W podróż po cmentarzu zabrał nas Maciej Błachowicz, z wykształcenia historyk, który napisał pracę doktorancką o „Zabytkach Miasta Kalisza w świadomości jego mieszkańców w XIX stuleciu”.

Kiedy zaczął się Pan interesować historią cmentarzy, ludzi na nich pogrzebanych?

Właściwie już od dziecka. W mojej rodzinie dużą wagę przywiązywało się do tradycji. Moja babcia często zabierała mnie na różne cmentarze i odkrywała przede mną magię tych miejsc. Opowiadała mi o ludziach, którzy tam byli pogrzebani. Niektórych z nich znała, kiedy jeszcze żyli. Pojawiały się nazwiska takie jak Fibiger, Fulde, Pastor Wende. Powoli odkrywałem że pod grubą warstwą szarej codzienności kryje się inny fascynujący świat. Te historie zapisane są w murach miasta, na kartach pożółkłych gazet i na cmentarzach. W świecie, który jest bardzo zracjonalizowany, są one dla nas przestrzenią nieoswojoną. W dzień cmentarz to przede wszystkim miejsce kultu, religijności, miejsce, które zwiedzamy, a w nocy, zupełnie tajemnicze miejsce. Każdy z nas lęka się śmierci. Ja też nie jestem wolny od lęków. W jednej z powieści Balzaka występuje kobieta zajmująca się trującymi roślinami. Świadomość wiedzy o tajnikach śmierci pozwala jej poczuć nad nią swoistą władzę. A to pozwala złagodzić lęk. Podobnie i ja interesując się antropologią kulturową śmierci, jakbym choć troszeczkę oswajał przykry fakt, że i ja będę musiał umrzeć.

Wiele osób ciągle niestety uważa, że Cmentarz Ewangelicki w Kaliszu jest cmentarzem niemieckim. W potocznej świadomości ewangelika często kojarzy się z Niemcem. Jest to jednak duże nadużycie. Pierwsi protestanci w dawnej Rzeczypospolitej to Polacy oraz ludzie, którzy uciekli z Europy przed prześladowaniami do tolerancyjnej Polski. W Kaliszu wzmianka o ich cmentarzu pochodzi z XVII w – miejsce to identyfikuje się z obecnym położeniem cmentarza. Pokolenie ewangelików, które przybyło do Kalisza pod koniec XVIII w. to rzeczywiście byli w dużej mierze przybysze z Prus i z innych krajów niemieckojęzycznych. Czuli się oni związani z tą kulturą, ale z biegiem lat kolejne pokolenia coraz bardziej wiązały się z Polską. Pierwsze pokolenie mówiło po niemiecku, drugie znało obydwa, mową ojczystą trzeciego był polski.. Wiele z osób oddało swoje życie w walce o wyzwolenie Polski. W czasie drugiej wojny światowej ludzie ci przeżywali dramat wewnętrzny. Z jednej strony mieli świadomość o swoim pochodzeniu, z drugiej żyli w kraju, który był przez ich rodaków zaatakowany. Często wybierali kraj, w którym żyli – Polskę i dla niego walczyli. Nie można też zapomnieć o tych Niemcach, którzy byli po prostu porządnymi ludźmi. Na kartach „Nocy i Dni” M. Dąbrowskiej pojawia się taka postać, jest to stary Niemiec który nie może uwierzyć, że jego rodacy są zdolni zburzyć w 1914 r Kalisz.

Najstarszy nagrobek na tym cmentarzu, to nagrobek kapitana Wojciecha Greffena z ok. 1816 r . przeczy on stereotypowi: ewangelik – Niemiec. Zaświadcza o tym inskrypcja w w języku polskim. Rodzina Greffenów uzyskała szlachectwo pod koniec XVIII stulecia. Wojciech Greffen brał udział w kilku walkach o odzyskanie niepodległości przez Polskę, w wojnie w obronie Konstytucji 3 Maja, w Powstaniu Kościuszkowskim i w wojnach napoleońskich, zawsze po stronie polskiej.

Grób rodziny Miram. To jest rodzina cukiernicza, która pojawiła się w Kaliszu na początku XIX stulecia. Grób ten był prawdopodobnie wykonany w Warszawie. Do Kalisza spławiano go zapewne rzeką. Na tym grobowcu znajduje się bardzo ciekawa symbolika. Z jednej strony: Chronos – bóg czasu, który ścina drzewo życia, co oznacza, że czas życia człowieka się skończył. Na tym drzewie przysiadła sowa, czyli symbol ciemności, mroku. Ten człowiek znalazł się w zupełnie innej przestrzeni. Jedna strona tego grobowca ma wymowę bardzo pesymistyczną. Zawiera pytanie: czy jest dla człowieka jakaś nadzieja? Odpowiedź jest z drugiej strony. Nadzieja owszem jest – w Bogu. Mamy więc kolejną symbolikę – krzyż – symbol wiary i kotwicę, która jest symbolem nadziei. Ten kto projektował ten pomnik chciał nam powiedzieć, że Bóg jest bezpiecznym Portem i to On jest nadzieją.

Czy orientuje się Pan, co sprowadziło tych ludzi do Polski?

To co zwykle sprowadza ludzi do innego kraju – poszukiwanie lepszego życia. Ci XVII wieczni protestanci to może potomkowie tych, którzy uciekli przed prześladowaniami. Pod koniec XVIII w zaborcze władze popierały osadnictwo niemieckie, ale polskie władze Księstwa Warszawskiego i jeszcze w większym stopniu Królestwa Polskiego politykę te kontynuowały po roku 1815, wiedząc że przybysze znani z pracowitości ożywią gospodarkę. To tak jak my szukamy kapitału zagranicznego tak oni kapitału ludzkiego. Dla osadników stwarzano bardzo korzystne warunki. Ludzie opuszczali swój kraj po to, by żyć lepiej tam, gdzie pojawiały się możliwości.

Czy na tym cmentarzu są pochowani tylko Niemcy?

Właściwie na to pytanie daliśmy sobie już odpowiedź, ale trochę ją doprecyzujmy. Nie będzie dużym błędem powiedzieć, że o narodowości zaświadcza język inskrypcji. A więc mamy tu przede wszystkim napisy polskie i niemieckie i nie wiem, których jest więcej. Ale im bliżej naszych czasów tym więcej jest jednak tych polskich. W 1945 roku ewangelicy Polacy zostali w Kaliszu, ewangelicy Niemcy albo uciekli albo zdecydowali się zostać. Niestety w naszym mieście działy się dantejskie sceny. Cała rodzina popełniła samobójstwo. Bezbronna starsza kobieta powiesiła się na żyrandolu. Kiedy żołnierze Armii Czerwonej wkroczyli do Kalisza, wywiesili zwłoki tej kobiety za balkonem i strzelali do nich. Do dziś na kamienicy przy ul. Kazimierzowskiej widać ślady ostrzału. Kiedy nastał okres pseudo sprawiedliwości, zamordowano wiele osób. Ich ciała zwożono pod bramy tego cmentarza. Leżały tu na stosie, później złożono je w zbiorowej mogile. Wśród tych osób byli typowi hitlerowcy, ale znaleźli się też przypadkowi ludzie. Po 1945 roku sytuacja ewangelików była niezwykle trudna, gdyż ciągnął się za nimi stereotyp Niemca.
Paradoks polega na tym, że ludzi którzy walczyli o Polskę dyskryminowano z powodu ich niemieckiego nazwiska. Na cmentarzu jest też parę grobów ewangelików Rosjan i osób pochodzenia żydowskiego, które przeszły na protestantyzm. Kilka rodzin przybyło z Czech. W ostatnich czasach na znak pojednania na cmentarzu umieszczono symboliczny grób rodziny żydowskiej zamordowanej podczas okupacji.

Przemierzamy dalej cmentarne alejki, docierając wreszcie do grobowca rodziny Fulde.

To byli ludzie o bardzo wysokiej kulturze i poczuciu obowiązku. Syn państwa Fulde najpierw, żeby nie iść do armii niemieckiej obciął sobie palce u rąk, później walczył w szeregach Armii Krajowej. Czuł się Polakiem. Kiedy Niemcy wychodzili z Kalisza, Henryk Fulde został rozstrzelany razem z innymi członkami armii podziemnej. Wśród nich byli i inni ewangelicy min. Elwira Fibiger (sławna rodzina właścicieli fabryki fortepianów), Jerzy Dreszer.

Rodzina Nestrypke

Karol Nestrypke”(1839 . – 1908+), który przybył do Kalisza zajmował się ogrodnictwem. On też wyhodował bardzo rzadką odmianę fiołka alpejskiego zwanego gdulą. Był również opiekunem naszego Parku Miejskiego. Inny członek rodziny Albert Waldemar Nestrypke (1887 – 1977) był architektem i prekursorem architektury modernistycznej w Kaliszu. W tej rodzinie tak jak i w innych rodach kaliskich są nie tylko ewangelicy, ale też prawosławni.

Grób Prezydenta Miasta Nieszkowskiego

To jeden z grobów znanych osób, zasłużonych dla Kalisza pochowanych na tym cmentarzu. Prezydent Leo Nieszkowski(1778* – 1835 +)miał bardzo piękną córkę Paulinę. Nie zachował się jej portret, ale o jej urodzie możemy dowiedzieć się z bardzo ciekawego przekazu. Nieszkowscy mieli kamienicę na rogu Rynku i obecnej Zamkowej. Tam wyprawiano bal, w którym uczestniczył Fryderyk Szopen. On napisał, że na tym balu były dwie piękne panie wśród nich córka prezydenta Nieszkowskiego, z którą tańczył Mazura.

Weigtowie – historia kaliskiego piwa

Są związani z historią kaliskiego piwa. Ta rodzina przybyła do Kalisza pod koniec XVIII stulecia. Ich browary mieściły się przy Złotym Rogu w okolicach tzw. domu pod aniołami. Do dziś zachowały olbrzymie piwnice, w które spokojnie może wjechać mały fiat. Paradoks polega na tym że ci, którzy zdewastowali ostatnio ich grobowiec przychodzą na cmentarz w celu picia alkoholu.

Rodzina Mehwald i Hindetmith

Z rodzinami tymi związane jest dziewiętnastowieczne drukarstwo kaliskie. Hindetmithowie wydawali min. Kaliszanina i Gazetę Kaliską. A że w każdej nawet najbardziej zasłużonej rodzinie może się pojawić czarna owca niech świadczy następująca historia: w okresie międzywojennym potomek kaliskich drukarzy zdefraudował olbrzymią sumę pieniędzy z warszawskiego banku, w którym pracował i zbiegł do Włoch. A oto jedna z niemieckojęzycznych inskrypcji Wiecznie niezapomniana Pani Joanna Zuzanna Mehwald z domu Breiter ur. w Lisfa 12 III 1770 r zm. 11 IX 1847. Szczęśliwą będę, obywatelką lepszego świata. Wtedy powiem temu, który mnie opłakuje: Bóg jest przyjacielem, który kiedyś ponownie nas zjednoczy w radości. Czas powoli zaciera kute w kamieniu litery.

Skąd na niemieckim cmentarzu napisy w języku rosyjskim?

To są groby tzw. Niemców Kurlandzkich. Mieszkali oni na terenie obecnej Łotwy i Estonii. To były kraje, które dostały się pod panowanie rosyjskie. Stąd osoby te często czuły silny związek z kulturą rosyjską.

Wladimir Emilianowicz von der Launitz (1850 – 1909) to generał wojska rosyjskiego, które stacjonowało w Kaliszu. Był chyba pierwszym w Kaliszu zbieraczem znaczków. Według opowieści parafian, generał jest pochowany w trumnie ze szklanym wiekiem. Pod zakurzona taflą widać jego sylwetkę w paradnym mundurze.

Robert Push (1813 – 1873) – założyciel straży ogniowej. Był właścicielem popularnego Hotelu Wiedeńskiego. Można go uważać za prekursora Straży Miejskiej. Do grobu jego trumnę odprowadzali zgodnie przedstawiciele różnych wyznań.

Cechą charakterystyczną XIX stulecia było to, że mieszkańcy Kalisza różnych wyznań, czy katolickiego, protestanckiego, mojżeszowego i prawosławnego starali się wspólnie działać na rzecz Miasta. Mimo różnic, dogadywali się. Kalisz XIX stulecia to miasto bujnie rozwijające się. Tutaj mówiono w kilku językach. Dochodziło nawet do zabawnych sytuacji kiedy ewangelik Czesław Rasel dyrygował chórem uczniowskim w kościele katolickim, a Rosjanin Kopernikow grał oczywiście nielegalnie na tej samej mszy na kornecie.

Grobowiec rodziny Heins

Niemcy bardzo często żenili się z Polkami. Część dzieci była wychowywana w wierze ewangelickiej część w katolickiej. Po śmierci małżonkowie powinni leżeć na innych cmentarzach. Rozwiązywano to w ten sposób, że budowano grobowce na styku cmentarzy. Część grobowca leżała na katolickiej, część na ewangelickiej.

Docieramy wreszcie do kaplicy Repphanów, której ogrodzenie jest ostatnio poddawane renowacji ze środków zebranych wśród kaliszan podczas kwesty organizowanej każdego pierwszego listopada..

Rodzina Repphanów

To jest cała historia przemysłu włókienniczego. Przybyli do Kalisza jako ludzie niezamożni. Zaczęli prowadzić warsztat. Rząd Królestwa Polskiego dawał korzystne kredyty osadnikom. Repphanowie byli bardzo pracowici i w życiu codziennym niezwykle skromni. Niestety warunki pracy w ich fabrykach – eufemistycznie mówiąc – nie należały do najlepszych. Sprawą tą min. zajmował się w satyrycznym artykule Bolesław Prus. Ostatni właściciel fabryki Emil Repphan postanowił odkupić te krzywdy. Ponieważ w fabryce jego ojców i dziadków ciężko pracowały dzieci, postanowił ufundować szkołę tzw. Repphanówkę. To jest obecnie szkoła im. Marii Dąbrowskiej. Repphanowie pochowani są w obszernych podziemiach kaplicy. Ciekawostką jest, że kiedy były dokonywane oględziny krypty na jednym z sarkofagów znaleziono coś, co przypominało ebonitowy włącznik elektryczny. Okazało się, że w podwójnym wieku trumny znajduje się szklane okienko, takie by można było zobaczyć twarz zmarłego. Wokół tego okienka rozmieszczono żaróweczki. Kiedy zmarły był wystawiany na katafalku, jego twarz była podświetlana. To były czasy kiedy dopiero wprowadzono elektryczność i ludzie fascynowali się takimi „gadżetami”. Jednym z pierwszych zelektryfikowanych miejsc była fabryka Repphanów.

Tutaj znajdują się tablice Ludwika i Maliwny Scholtz (Malwina – z domu Rogozińska) – byli to rodzice Stefana Szolca Rogozińskiego, badacza Kamerunu.

Jest też miejsce na bardziej romantyczną historię opisaną przez Marię Dąbrowską – Opowiada ona o Emilu i Teodorze Szolc. Podobno mieli się oni kochać w jednej pannie. Jeden oddał drugiemu pod opiekę tę pannę, nie przewidując, że młodzi zakochają się w sobie. Bracia postanowili pojedynkować się o kobietę za pomocą kul: białej i czarnej. Ten, który wyciągnął czarną musiał zrezygnować z panny. Był to tzw. pojedynek amerykański. Przegrany musiał się zastrzelić.

Tajemniczy pochówek

W czasie wojny wg opowieści starszych parafian przy tylnej bramie cmentarza hitlerowcy zakopali jakieś tajemnicze urny z ludzkimi prochami. Podczas tej czynności na cmentarz zakazano wchodzić nawet samemu pastorowi. Potajemna plotka głosiła, że w ten sposób starano się zatrzeć ślady zbrodni, w której zamordowano bezbronnych pacjentów szpitali psychiatrycznych. Miejsce to jest obecnie puste.

Utrzymanie takich miejsc jak zabytkowe cmentarze nie jest rzeczą łatwą. Ci, którzy fundowali wspaniałe grobowce nie przewidzieli, że ich potomkowie umrą, zubożeją lub po prostu wyjadą z Kalisza. Niewielka parafia ewangelicka nie jest w stanie łożyć olbrzymich sum na ratowanie zabytkowych pomników.

Kilka ciekawostek o „życiu cmentarnym”

Dawniej za opiekę nad cmentarzem odpowiedzialna była wyznaczona do tego osoba. To był zwykle pracownik zatrudniony na pełen etat. Zarządzał cmentarzem i dbał o niego na co dzień. Mieszkał on w domku na cmentarzu. Sprawami cmentarza zajmował się specjalny zarząd wybrany z najzamożniejszych członków parafii.

Zamożniejsze rodziny do utrzymania grobowców zatrudniały ogrodnika. Oni robili często piękne kompozycje kwiatowe, stąd cmentarze wyglądały czasem jak wspaniałe, romantyczne parki. Jedną z domowych relikwii przechowywanych w takich domach był klucz do drzwiczek od rodzinnego grobowca.

Roślinność na cmentarzu ma znaczenie symboliczne. Np. bluszcz jest symbolem wierności. On „czepia się” wszystkiego. Jest trudny do usunięcia. Jest wytrwałą rośliną stąd symbol wierności i miłości, która sięga aż po grób.

Podczas jakiś prac remontowych jednego z grobowców okazało się, że wśród resztek kości i trumien leży doskonale zmumifikowana ludzka dłoń.

Kolor śmierci to kolor herbaciany. W suchych i przewiewnych kryptach zarówno zmarły jak i jego ubrania przybierają kolor herbacianych, ususzonych róż.

Jednym z najtańszych, ale skutecznych sposobów balsamowania jest okładanie zmarłego drewnianymi wiórkami, które chłoną wilgoć. Ponieważ jednak w komorach grobowych cmentarza ewangelickiego panuje wilgoć po zmarłych zachowują się najczęściej tylko buty, zetlałe ubrania oraz włosie, którego używano do wypychania poduszek, na których spoczywali zmarli.

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować