Baśnie z Kalisza 2 cz. 2

2010-08-01 23:39:23 Alix

Podszedł bliżej. Słońce raziło go w oczy, zmrużył je, by dokładniej obejrzeć budynek. Był świeżo odmalowany. Drewniane drzwi, ręcznie zdobione, otwierały się do środka. Nacisnął klamkę, lekko popchnął wrota i cichutko wsunął się do środka.

kociewska chata
kociewska chata
Kręte schody prowadziły na kolejne piętra. Wszedł do środka jednego z mieszkań, którego drzwi były uchylone. Nikogo nie było w środku. Nie czuł się dobrze spacerując wewnątrz czyjegoś mieszkania, ale dziwne uczucie ciekawości kazało mu iść dalej. Miał dziwne wrażenie, że był już kiedyś w tym budynku.
Kiedy znalazł się w kuchni, zobaczył niebieski piec z wymalowanymi żaglowcami. Dokładnie taki sam, którego przez setki kilometrów szukał Andrzej, bohater doskonale znanej mu legendy. Otworzył książkę z baśniami i zaczął czytać o tym, jak pewnego dnia chłopu Andrzejowi przyśnił się ptak, który powiedział mu, że w pewnym mieście, gdzieś daleko znajdzie skarb. Andrzej zawędrował do Pragi, gdzie na moście Karola spotkał wyglądającego zupełnie jak on mężczyznę.
Tamten opowiedział mu niemalże identyczny sen. Tylko, że we śnie Czecha, ptak powiedział, że skarb znajduje się wewnątrz kaflowego pieca gdzieś na Pomorzu, w małej chatce na skraju Borów Tucholskich, w której ciemna kuchnia ma okna na wschód, pies stoi przy budzie każdego ranka a cały dom ogrzewany jest płomieniem rozpalanym w niebieskim piecu z żaglówkami. Był to dom Andrzeja. Z obawy przed tym, że nieznajomy pierwszy dotrze do jego domu i zechce odebrać mu jego skarb, Andrzej zaczął biec w kierunku domu. Nie dosypiał, głodował, ale biegł tak szybko, jak tylko mógł.
Po powrocie do domu rozebrał piec, znalazł skarb, po czym wyjechał na kilka dni i wrócił z pustymi rękoma. Żona wielokrotnie pytała gdzie jest skarb. Nigdy nie zdradził ani słowem. Bał się powrotu nieznajomego. Ukrył znalezisko i do końca życia mieszkał w nędzy, gdyż bał się, że ktoś odbierze mu skarb, jeśli tylko wyjmie go z kryjówki. Po śmierci Andrzeja nikt nie odnalazł już kufra ze złotem i choć minęło z górką sto lat od jego nagłego odejścia, skarbu wciąż nie było.
Maks uśmiechnął się do własnych myśli, po czym otworzył drzwi małego piecyka. Tak po prost, z czystej ciekawości. Wewnątrz stał mały kufer pełen złota. Skarb Andrzeja został ukryty w kaliskiej kamienicy w samym rynku głównym. Wiele lat upłynęło zanim złoto trafiło w ręce kolejnego kociewiaka. I jak to kociewiacy mają w zwyczaju, Maks ukrył skarb z obawy przed jego utratą i szukaj wiatru w polu...

Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł,

wrzuć nam coś do kapelusza :)

Wesprzyj jednorazowo

Wdzięczny Zespół Calisia.pl

Przeglądaj artykuły z 16 lat istnienia portalu Calisia.pl - od 2007 roku do dziś !

Opinie użytkowników:

Te artykuły mogą cię zainteresować